Jak wyglądają klatki schodowe warte Poznania? Odpowiedź na to pytanie zna Zbigniew Zachariasik, który od lat przechadza się po poznańskich ulicach i z ciekawością zagląda do kamienic. Wie o nich więcej niż niejeden rodowity Poznaniak. Rozmawiamy z autorem profilu Klatki schodowe warte Poznania.
Monika Statucka: Jesteś rodowitym Poznaniakiem?
Zbigniew Zachariasik (Klatki schodowe warte Poznania): Do Poznania przeprowadziłem się ponad 12 lat temu. Przyjeżdżając tutaj z małej miejscowości, miałem wrażenie, że znam to miasto jak starego kumpla. Nie znałem go, ale czułem, że mamy wiele wspólnego.
fot. Łukasz Gdak
M.S.: Jak to się stało, że zacząłeś zaglądać do kamienic? To dość specyficzne hobby, jednak okazuje się, że, twoje poznańskie podróże śledzą tysiące osób w Internecie.
Z.Z.: Profil prowadzę od ponad 4 lat. Stworzenie strony wyszło dość przypadkowo. Początkowo publikowałem swoje zdjęcia na grupach na Facebooku co spotykało się dużym zainteresowaniem. Sugerowano mi, żebym założył profil poświęcony klatkom schodowym. W efekcie usiadłem i zacząłem zastanawiać się nad nazwą. I tak powstała strona ma Facebooku – Klatki schodowe warte Poznania. O tym, żeby zostać przewodnikiem, pomyślałam dość wcześnie, natrafiwszy na ulotkę, mówiącej o naborze na przewodników miejskich, jednak potrzebna była do tego długa droga. Może to nie był mój czas. Pewnego razu spacerując po mieście ze znajomym, robiąc przy okazji zdjęcia, weszliśmy na klatkę schodową do jednej z kamienic przy ulicy Matejki. Urzekła mnie wówczas ogromna przestrzeń, która się nam ukazała. Czułem jednak speszenie, bo miałem poczucie, że wchodzę komuś z butami do domu. Nie myślałem o tym jak o przestrzeni wspólnej. Teraz chcąc zajrzeć na klatkę schodową, dzwonię do mieszkańców z prośbą o otwarcie. Tłumaczę, że prowadzę stronę o kamienicach. Często zdarza się, że mieszkańcy wychodzą, by zorientować się o co chodzi i wynika z tego bardzo ciekawa rozmowa. Dowiaduję się wtedy rzeczy, których nigdzie się nie wyczyta, ponieważ są to prawdziwe historie mieszkańców. Zdarzyło mi się, że ktoś pokazywał mi swoje prywatne mieszkanie. Mieszkanie w kamienicy ma swój specyficzny charakter, niepowtarzalny klimat, który cieszy się ogromną rzeszą miłośników.
M.M.: To bardzo ciekawe, że ludzie zapraszają Cię do swoich prywatnych mieszkań! Czy zdarzają się okazje do oficjalnych spotkań i rozmów z Tobą?
Z.Z.: Tak, zdarzają się okazje, gdy jestem zapraszany na różnego rodzaju wydarzenia, mogę podzielić się klatkowymi odkryciami oraz ich historiami. Ostatnio miałem dość sentymentalne spotkanie, ponieważ odbyło się ono w mojej szkole, w małej miejscowości w gminie Pyzdry. Opowiedziałem dzieciom jak zaczęła się moja przygoda i, że warto wierzyć w swoje marzenia. Bo naprawdę warto! Organizuję spacery otwarte, wtedy opowiadam o tajemnicach Poznania i pokazuję zakamarki miasta. Na mojej stronie pojawiają się informacje o takich wydarzeniach. Na spacery przychodzą w dużej mierze poznaniacy, chcący lepiej poznać swe miasto. A dzięki wspólnym rozmowom ja mogę dowiedzieć się od nich jak oni widzą życie w naszym mieście. Największym zainteresowaniem cieszą się takie dzielnice jak: Łazarz, Jeżyce, Sołacz, Grunwald. Każda z nich ma swą wyjątkową historię. Staram się zawsze pokazać to co najmniej oczywiste.
fot. Łukaz Gdak
M.S.: Czy zdradzisz kilka ciekawostek na temat Poznania?
Z.Z.: Dla przykładu, jeśli chodzi o Jeżyce, to nie wiadomo, skąd pochodzi sama nazwa, można znaleźć tutaj przy ulicy Dąbrowskiego pomnik psa podwórkowego i mówi się, że jest tutaj najwięcej secesyjnych kamienic. Jeżyce pojawiły się w akcie lokacyjnym Poznania już w 1253 roku jako wieś służebna. Historia Jeżyc jest bardzo długa i bogata. Natomiast Łazarz był ogromnie luksusowy. To, co działo się na początku XX wieku na Łazarzu w okolicach Parku Wilsona zakrawa wręcz o szalony luksus. Przy ulicy Matejki powstały mieszkania, które miały nawet do 350 metrów kwadratowych. Łazarskie tereny pierwotnie przynależały do Wildy. Tam znajdował się szpital i kościół św. Łazarza, a gdy obszar ten został rozdzielony torami kolejowymi, wpłynęło to na późniejszą suwerenność obszaru, który dziś znamy jako św. Łazarz. Na Łazarzu znajduje się największa w Polsce palmiarnia, która idealnie wpisie się w bogaty charakter dzielnicy. Kamienice przy łazarskich ulicach nie maja precedensu w Poznaniu, są wyjątkowe. Schemat ich zabudowy był powtórzony ze schematu niemieckiego. Jeśli chodzi o Grunwald, to jest to dzielnica dość młoda. Mamy tam osiedle o nurtującej nazwie Abisynia. Brzmi to dość obco. Nazwa ta nawiązuje do wojen etiopsko-włoskich. Powstała nawet mieszanka cukierków o tej nazwie i krążyła legenda, że na Grunwald przyjechały etiopskie księżniczki. Natomiast nazwa ta nigdy nie była zatwierdzona urzędowo.
M.S.: Na Twoim profilu często pojawiają się zdjęcia detali – płytek i obrazów. Zainteresowały mnie też windy w poznańskich kamienicach. Opowiedz proszę o nich coś więcej.
Z.Z.: Na Wildzie znaleźć można Alfonsa Muchę, nie we własnej osobie, bo najprawdopodobniej nigdy nie był w Poznaniu. Natomiast jego malunki znajdują się w kamienicy przy ulicy Czajczej. Są to bardzo dobrze odwzorowane prace secesyjnego artysty. Wspaniale wkomponowują się w charakter secesyjnej kamienicy z początków XX wieku. Jest ona o charakterze secesyjnym. Malunków na klatkach schodowych w Poznaniu nie spotkamy już wiele. Przy ulicy Ostrówek można znaleźć górskie pejzaże, przy Szamarzewskiego personifikacje czterech pór roku, a przy Półwiejskiej oraz Strzałowej możemy spotkać postać Mickiewicza. Ciekawostką w Poznaniu z pewnością są kamieniczne windy. Co ciekawe ani na Jeżycach, ani na Łazarzu ich nie znajdziemy. Głównie odnaleźć je można w centrum Naszego miasta. Nie ma ich zbyt wiele, pięć, może sześć. Jedna znajduje się też przy ulicy Wielkiej, inna przy placu Wolności. Ciekawostką jest również szyb po windzie znajdujący się w oficynie przy ulicy Taczaka.
fot. Łukasz Gdak
M.S.: W ubiegłym roku ukazał się Twój album „Klatki schodowe w Poznaniu”. Jak to się stało, że pasja, którą dzielisz się w Internecie została w ten sposób doceniona?
Z.Z.: Tak, w maju zeszłego roku ukazał się mój album o poznańskich klatkach schodowych. Wcześniej wysłałem do kilkunastu wydawnictw w całej Polsce moją propozycję. Udało się nawiązać współprace z Wydawnictwem Miejskim Posnania. Nie wiedziałam do końca jak się tym zająć, bardzo pomogła mi w tym Joanna Gaca – Wyczółkowska. I to ona jest matką chrzestną całego przedsięwzięcia.
M.S.: Co według Ciebie jest charakterystyczne dla Poznania i co najbardziej lubisz w tym mieście?
Z.Z.: Bardzo podoba mi się to, że Poznań promuje powiązania z gwarą i dawnymi mieszkańcami. To bardzo atrakcyjne. Gwara pojawia się w nazwach sklepów, w bajach, w książkach. Cieszę się, że jest również wspominana w szkołach i przedszkolach. Poznańskie ulice bogate są w skarby, które w biegu codziennego życia możemy pomijać. Mamy się czym chwalić! Przyjeżdżając tutaj nie sądziłem, że tak dużo mnie z tym miastem złączy. Mimo że nie jestem poznaniakiem, dziś czuję się już jakbym mówił z tym miastem jednym językiem.
M.S.: Dziękuję za rozmowę.
fot. Łukasz Gdak