Na zakończenie konferencji Impact ‘24 w Poznaniu przemawiała główna gwiazda tegorocznej edycji – Michelle Obama, była pierwsza dama Stanów Zjednoczonych.
Z południa Chicago do Białego Domu przeszła przez drogę pełną wyzwań. Stała się inspiracją dla milionów osób. Stworzyła Fundację Obama. Jest autorką książek i zwyciężczynią m.in. nagrody Grammy. Przylot do Poznania to jej pierwsza wizyta w Polsce.
Wszystko zaczęło się 33 lata temu. Michelle Obama była prawniczką. Dołączyła do samorządu miasta Chicago. Jak to było, że opuściła bezpieczną, biurową pracę na rzecz pracy gorzej płatnej dla lokalnej społeczności?
– Gdy jest się dzieckiem klasy robotniczej, taka decyzja nie może być łatwa. W swoim życiu odznaczałam cele i byłam w tym ciągu. Miałam dobre stopnie, później szkołę, uczelnię i za każdym kolejnym etapem – odhaczałam te punkty swojego życia. Mama zawsze mi mówiła, że umiem gadać, więc poszłam na prawo na Harvard. Po nim znalazłam się na 47. piętrze kancelarii prawnej. Zarabiałam więcej niż oboje moi rodzice, ale dalej nie byłam szczęśliwa. Skupiałam się na odnotowywaniu celi życiowych, ale nigdy nie zadałam sobie pytania, kim jestem, kim chcę być i co chcę robić od serca. Tego uczelnie nikomu nie powiedzą – powiedziała była pierwsza dama.
„Kariera nie jest najważniejsza”
Dodała, że widziała wiele osób, które w ten sposób wypracowywały swoje życie ku najlepszej możliwej karierze. Nigdy jednak nie zastanawiali się, jak chcą zmienić świat.
– Nagle pod długiej walce z chorobą odszedł mój ojciec. Później przyjaciółka ze studiów zmarła na raka. Po raz pierwszy odczułam własną śmiertelność. Zaczęłam się zastanawiać, czy żyje życiem, które pragnę. Spotkałam Baracka Obamę, człowieka, który robił wszystko, poza tym, co ja, czyli odznaczaniem celów w życiu. Na Harvardzie uznano go jako jednego z najlepszych studentów. Miał przed sobą świetlaną karierę, ale on o tym nie marzył. Zaczął od lokalnych spraw. Poszłam w tym samym kierunku. Kariera to nie wszystko – dodała Michelle Obama.
20 stycznia 2009 roku – po długiej kampanii Barack Obama został prezydentem USA. Co było umyśle jego żony, nagle zdała sobie sprawę, że będzie pierwszą damą 44. prezydenta Stanów Zjednoczonych?
– Cały ten czas był rozmyty. Przejście od normalnego zjadacza chleba, jakim byliśmy do czegoś takiego. Mimo kampanii nie przygotowaliśmy się do tego. Oczywiście z powodu naszego koloru skóry i wielu innych czynników, otrzymywaliśmy groźby. Musieliśmy nauczyć się żyć każdego dnia ze służbami bezpieczeństwa. To się stało z dnia na dzień. Pewnego dnia jechaliśmy ulicami, a może nie każdy wie, że w USA, gdy jedzie prezydent, to całe miasto się zatrzymuje. Nikogo nie ma na ulicach, cały ruch jest wstrzymany. Wszędzie jest ochrona. W taki świat trafiła moja rodzina. I gdy tak jechaliśmy, nasza córka z tylnego siedzenia powiedziała: „tato, chyba nikt nie przyjdzie na twoją imprezę” – przytacza Obama.
„Trzeba było zająć się dziećmi”
Dodaje, że razem z mężem musieli przygotować swoje dzieci do życia w Białym Domu, do życia, do którego nikt nie może przygotować.
– Zostawialiśmy sprawy organizacyjne z boku, aż to wszystko na nas spadło. Całe nasze życie się zmieniło. Więc odpowiadając na pytanie, o czym myślałam, gdy Barack został prezydentem? Nie mam pojęcia. Tamtego dnia zajmowałam się córką, żeby nie spadła z podium, na którym stała. Matkowałam – wyjaśnia Obama.
Dodała, że robiła masę rzeczy, ale najtrudniejsze było zabezpieczenie dzieci. Natomiast jaką ma poradę dla ludzi, którzy robią coś po raz pierwszy, którzy się wahają przed kolejnymi krokami?
– Jestem kobietą, a nam dłużej niż mężczyznom zajmuje stwierdzenie: „ok, coś tam wiem”. Mężczyzna w wieku 30 lat już mówi, że wie to i tamto, a kobietom to przychodzi o wiele dłużej. Natomiast zdałam sobie w końcu sprawę, że jestem bystra i pracowita. Myślałam o tym, co ważne przede wszystkim dla mnie. Jeśli nikt od tego nie zacznie, od tego, co was interesuje w życiu, to nie będziecie mogli pracować intensywniej i szybciej. Bo tak się pracuje nad czymś, co autentycznie się lubi – wyjaśnia Obama.
Stwierdziła, że zawsze są oczekiwania innych, co powinno się robić, ale najpierw trzeba się zastanowić, co się chce i co się robi dobrze.
– Gdy już wiedziałam, czego ja chcę, zaczęłam myśleć, co by chciał mój szef, czyli mąż – prezydent Stanów Zjednoczonych. Nie chciałam pracować dorywczo nad jego planami. Koncentrował się nad opieką medyczną, więc pomyślałam, że praca nad zdrowiem dzieci wpasowuje się w moją pracę – mówiła Michelle Obama.
Epidemia otyłości w USA
Wyjaśniła, że to okres, gdy w USA panowała otyłość wśród dzieci. Jak stwierdziła: „Amerykanie żyją w kulturze, w której przemysł żywieniowy pogrywa z dietą dzieci, aby zarobić”.
– Te wszystkie fast foody są dla zysku. Nie myślimy o tym, żeby dziecko dostało wartościowe jedzenie. Spojrzałam na ten problem, jako matka i postanowiłam wspomóc w kwestii zdrowotnej plany mojego męża. To było bliskie mojemu sercu. Moje przesłanie do amerykańskiego narodu było takie, że trzeba walczyć o zdrowie. Jeśli dorosły nie może tego zrobić dla siebie, niech to zrobi dla dzieci, dla przyszłych pokoleń – dodaje Obama.
Michelle Obama na scenie Impactu mówiła, że pomogło jej to, że pracowała w organizacjach non-profit.
– Tam musiałam pokazać liczby, dane i strategię. W ramach prezydentury zmniejszyliśmy procent cukru w przemyśle, zmieniliśmy standardy żywieniowe dla szkół, zmieniliśmy naklejki, żeby konsumenci wiedzieli, co w ogóle jedzą. Nie chcieliśmy tylko mówić o otyłości, ale też edukować i pokazywać, że można lepiej. Musiałam współpracować z ministerstwem rolnictwa, zapraszałam do Białego Domu przemysł żywieniowy, żeby stanął po mojej stronie. Później łatwiej było podejmować pewne tematy w amerykańskim kongresie, w którym politycy krzyczeli: „nie mówcie nam, co można jeść, a czego nie”. Chciałam, żeby dzieci były zdrowe, mogły znaleźć dobrą szkołę etc. To nadal ważne dla mnie kwestie i nadal w tej sferze działam. Najważniejsze jest, żeby nie tylko mówić o czymś, ale działać w tym kierunku i pokazywać. Inspirować innych, że jest to możliwe – podsumowała była pierwsza dama USA.
Czytaj też: Impact ‘24 w Poznaniu. Robert Makłowicz i Michał Marszał przyciągnęli tłumy [ZDJĘCIA]