Pani Iwona ze sklepu „U Farmera” przy ul. Kraszewskiego 16 nie może prowadzić swojego biznesu z uwagi na wyłączenie ulicy z użytkowania. Żeby nie stracić towaru, postanowiła sprzedawać go w innym miejscu. Jak się okazało, to nie takie proste.
W związku z wybuchem przy ul. Kraszewskiego zlokalizowane w jej rejonie biznesy nie mają łatwo. Pomoc organizuje wprawdzie ZKZL, ale nie zawsze rozwiązuje to sprawę.
Tematem pani Iwony zainteresował się jej sąsiad, który zgłosił sprawę do Rady Osiedla Jeżyce, zaniepokojony losem przedsiębiorców z Kraszewskiego. Przekazał, że właściciele sklepu musieli pozostawić w nim towar – owoce, warzywa, jajka – które szybko się zepsują, jeśli nie zostaną zabrane ze sklepu. Jak informował, kobieta chciała otrzymać pomoc od spółki Targowiska, ale nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
Skontaktowaliśmy się z poszkodowaną przedsiębiorczynią. Jak przekazała nam pani Iwona, właścicielka sklepu „U Farmera”, udała się do siedziby spółki i poprosiła o możliwość wystawienia swojego towaru – np. pomidorów, które sama uprawia – na sprzedaż na rynku Jeżyckim. Otrzymała numer telefonu do osoby kontaktowej. Wykonała cztery połączenia, jednak nikt nie odpowiedział i nie oddzwonił.
Udało nam się zapytać u źródła, dlaczego spółka Targowiska nie pomogła poszkodowanej.
– Nie wiemy o tej sprawie – powiedziała nam pracownica biura zarządu spółki.
To zaskakujące w kontekście pojawiających się co jakiś czas informacji, jakoby spółka miała problemy z chętnymi do wynajęcia miejsca na targowiskach.
Pomogła parafia
Pomoc dla pani Iwony przyszła ze strony parafii wojskowo-cywilnej pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Poznaniu, przy ul. Szamarzewskiego 3. Jak udało nam się ustalić, jej proboszcz skontaktował się z Wojskowym Zarządem Infrastruktury, który zarządza tamtejszym gruntem. Teraz właściciele sklepu „U Farmera” mogą sprzedawać swój towar przy kościele. Dzięki temu ich towar się nie zmarnuje. Z rozmowy z właścicielką wiemy też, że udało jej się wejść do środka i w asyście policji zabrać ze sklepu towar.
Czytaj także: Robili bajgle dla strażaków. Teraz grozi im plajta