Nasze bociany jeszcze w Afryce, a droga do polski pełna niespodzianek

Przylatujące bociany białe to ewidentny znak nadchodzącej wiosny. Nasze ptaki jednak są ciągle w Afryce – tak przynajmniej wynika z analizy przemieszczeń bocianów zaopatrzonych w specjalne nadajniki GPS/GSM, które od lat zakładają badacze z Grupy Silesiana, a w analizie otrzymanych danych pomagają badacze z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i Uniwersytetu Szczecińskiego.

Nowoczesna technika umożliwia na zdalne śledzenie ruchu ptaków i przygotowanie się na miejscu do dodatkowych obserwacji w celu uzupełnienia wiedzy o ptaku o tzw. historię życia.

Wszystkie boćki potencjalnie lecące do Europy, a więc ptaki starsze niż trzy lata, bo młodsze jeszcze dojrzewają w Afryce, są dosyć leniwe i ich postępy są niewielkie. Na razie (stan na 7 marca 2022 r.) lecą zaledwie po około 100-150 km na dobę. W szczycie migracji dystans dzienny powiększy się nawet czterokrotnie – mówi Joachim Siekiera, lider Grupy Silesiana, który założył na bociany w Polsce ponad setkę nadajników.

Paradoksalnie ta technologia, którą teraz się wykorzystuje (GPS w smartfonach i nadajnikach bocianich) powstała przede wszystkim z wykorzystaniem dla wojska .

Z wcześniejszych badań wiemy, że konflikty zbrojne nie służą migrującym ptakom. Policja i wojsko mają poważniejsze problemy na głowie niż doglądanie kłusowników, a strzelanie do ptaków to tez swoista nauka trafiania w cel. Jakby to smutno nie brzmiało i ile byśmy nie poświęcili czasu na edukację to tak właśnie jest – mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Z polskiej populacji – jak wynika z pomiarów – przynajmniej jedna trzecia wędruje przez teren Ukrainy, to ptaki gniazdujące we wschodniej Polsce, natomiast te ze środka i z zachodniej części kraju lecą przez Słowacje i dostają się do nas omijając Tatry.

Pamiętajmy jednak, że dosłownie wszystkie nasze ptaki przelatują przez Syrię, a dwie-trzecie przez Liban, a tam niestety nie jest spokojnie i nawet zestrzelono tam naszego ptaka z nadajnikiem, którego nie odzyskaliśmy – mówi Joachim Siekiera.

 

Artur Adamczak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl