Pożar w kamienicy przy ul. Kraszewskiego wybuchł w nocy z 24 na 25 sierpnia 2024 r. Choć dziś nie ma już po niej śladu, obraz tragedii trudny jest do wymazania ze wspomnień mieszkańców budynku i gaszących go strażaków.
Próbując ugasić pożar przy ul. Kraszewskiego zginęło dwóch strażaków. Życie oddali tu st. ogn. Patryk Michalski i st. ogn. Łukasz Włodarczyk. Dziś poznaniacy składają kwiaty pod upamiętniającym tragiczne zdarzenie hydrantem. Poszkodowanych zostało także jedenastu strażaków oraz trzy osoby cywilne. Wśród nich Pan Artur.
– Było bardzo ciepło, więc około godz. 19 wybrałem się jeszcze na Termy Maltańskie. To, że akurat tam, jak się później okazało miało pewne znaczenie. Wracając z basenu, wysiadłem przy Moście Teatralnym i dalej w kierunku Kraszewskiego poszedłem już pieszo. Dochodząc do domu, zauważyłem z daleka pewne zamieszanie. Na ulicy był dym i pełno straży pożarnej. W pierwszej chwili zastanawiałem się, czy dzieje się coś właśnie w mojej kamienicy. Szybko okazało się, że tak. Dym wydobywał się właśnie z niej. Gdy tylko podszedłem, podbiegła do mnie sąsiadka.



Skutki wybuchu przy ul. Kraszewskiego (fot. Łukasz Gdak/archiwum)
– Artur, dobrze, że jesteś, a gdzie masz psy? – zapytała.
Odpowiedziałem jej, że zostały w mieszkaniu i natychmiast podleciałem do strażaków i mówię, że jeszcze mam psy w mieszkaniu. Zaczęli między sobą rozmawiać i wypytywać, które mieszkanie jest moje. Dałem im klucze. Strażak na początku próbował wejść do kamienicy, ale było strasznie duże zadymienie – wspomina Pan Artur. Dokładnie pamięta moment, gdy doszło do wybuchu.
Cała rozmowa z Panem Arturem dostępna jest tutaj: Ocalały z pożaru przy ul. Kraszewskiego: „Byłem poparzony, ale żyję”. Rozmowa z mężczyzną, który chciał uratować psy