W Sądzie Rejonowym w Poznaniu trwa proces przeciwko Svitlanie P., która przez 14 lat prowadziła rodzinę zastępczą na Ukrainie, a po rozpoczęciu wojny, osiedliła się w Polsce. Kobieta jest oskarżona o okrutne znęcanie się nad dziećmi. Nauczycielki jednego z dzieci zeznawały na temat dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce w szkole. Oskarżona nie przyznaje się do winy, twierdząc, że dzieci zawsze miały zapewnione opiekę i dobrobyt. Grozi jej kara nawet do 15 lat pozbawienia wolności.
Ukrainka miała się znęcać najpierw w Ukrainie, a potem w Polsce
W Sądzie Rejonowym w Poznaniu trwa proces dotyczący sprawy Svitlany P., która przez 14 lat prowadziła rodzinę zastępczą na Ukrainie. Kobieta wraz z dziesięciorgiem dzieci przyjechała do Polski w ubiegłym roku. Niedługo później wyszły na jaw okrutne praktyki, których miała się dopuszczać wobec podopiecznych. W czwartek, 13 lipca nauczycielki jednego z dzieci opowiadały o tym, co działo się w szkole.
Svitlana P., 51-letnia obywatelka Ukrainy, miała prowadzić rodzinę zastępczą od marca 2020 roku. Po przyjeździe do Polski zamieszkała w Poznaniu, gdzie otrzymała pomoc i wsparcie od mieszkańców. Jednak podejrzenia jednej z kobiet, które pomagały rodzinie, doprowadziły do interwencji policji i prokuratury.
Ze śledztwa wynika, że oskarżona dopuszczała się drastycznych czynów wobec dzieci. Zarzuty obejmują popychanie dzieci, podpalanie im włosów, bicie pałką i paskiem po całym ciele. Istnieją również dowody na to, że ograniczała dzieciom dostęp do toalety i jedzenia. Śledczy ustalili także, że pozwoliła na wykorzystywanie seksualne dzieci, z czego czerpała źródło dochodu.
Podczas procesu, który rozpoczął się 19 maja w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, Svitlana P. nie przyznała się do winy. W swoich wyjaśnieniach twierdziła, że przez 14 lat prowadzenia domu dziecka w Ukrainie nie otrzymywała skarg dotyczących swojej działalności. Zapewniała, że dzieci zawsze miały zapewnione jedzenie, ubrania i zabawki. Oskarżona zażądała, aby sąd wezwał świadków z Ukrainy, którzy mogliby zeznawać na jej korzyść.
Proces dalej trwa. Oskarżona nie przyznaje się do winy
Svitlana P. otrzymywała wynagrodzenie w wysokości 700 zł miesięcznie za opiekę nad jednym dzieckiem na Ukrainie. Kurator odwiedzał rodzinę raz w miesiącu. Oskarżona zaprzeczyła również doniesieniom o podawaniu dzieciom grzybów halucynogennych i przyjmowaniu mężczyzn do domu, którzy mieli wykorzystywać seksualnie małe dzieci.
Podczas przesłuchania kolejnych świadków, Svitlana P. pozostała w areszcie. Część zeznań została wyłączona z jawności, jednak w czwartek nauczycielki, które pracowały w szkole, do której uczęszczało kilkoro dzieci, opowiadały o dramatycznych wydarzeniach. Jedna z nauczycielek relacjonowała incydent, w którym chłopiec zareagował agresywnie i wykazywał silne objawy stresu. Nauczycielki starały się go uspokoić. Sytuacja zakończyła się interwencją nowych opiekunów, którzy odebrali dziecko. Ostatecznie chłopiec trafił do szpitala psychiatrycznego.
Oskarżona Svitlana P. może być skazana na karę nawet do 15 lat pozbawienia wolności. Proces w tej sprawie trwa, a sąd zbiera wszelkie niezbędne dowody i przesłuchuje świadków w celu ustalenia odpowiedzialności oskarżonej za popełnione czyny.
Czytaj więcej: Dzieci wykorzystano seksualnie, bite i poniżane? Ruszył proces Svitlany P.