Mężczyźni jadący na wojnę, kobiety przekazujące torby z żywnością i artykułami domowymi, płacz i wiara, że znów się zobaczą. Tak chwilami wygląda dworzec PKS w Poznaniu, z którego odjeżdżają autobusy w kierunku Ukrainy.
Już ponad 280 tys. Ukraińców przyjechało do Polski, uciekając przed opresją Rosji. Docierają tutaj pociągami, samochodami, ale też autobusami. Na Dworcu PKS w Poznaniu ten exodus mieszkańców Ukrainy zobaczyć można na własne oczy. Niektórzy są tam po to, by odebrać bliskich, część z nich przekazuje torby z najpotrzebniejszymi rzeczami dla rodzin i przyjaciół. Najwięcej jest jednak tam mężczyzn, którzy jadą walczyć za swoją ojczyznę. Najmłodszy, z którym udało nam się dziś porozmawiać miał 22 lata.
Jedziemy do Lwowa … Mamy siłę, musimy mieć – powiedział 22 letni Misza.
Jeden z mężczyzn, kierowca tira, zostawia tutaj pracę i dom i zabiera ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.
Pani Irina przyszła na dworzec, żeby przekazać torby z najbardziej potrzebnymi rzeczami, sama nie może wrócić do kraju. Za wschodnią granicą są jej dwie córki. Jedzenie, picie, artykuły domowe pojadą na Ukrainę, a tam odbierze je jeden z członków rodziny.
Komunikaty w języku ukraińskim ułatwiają komunikację na dworcu. Nie zmienia to jednak faktu, że panuje tam przede wszystkim niepokój i zmartwienie. Są jednak też pozytywne głosy, a wiara w zwycięstwo Ukrainy, choć nie zawsze uśmiechem, przejawia się u wszystkich.
Jedna z pasażerek była w Polsce zaledwie jeden dzień. Pomogła dostać się tutaj córce swojej siostry, a teraz sama wraca do Ukrainy.
Codziennie na dworzec PKS w Poznaniu przyjeżdża i odjeżdża z niego od kilku do kilkunastu autobusów w kierunku Ukrainy. Prawie zawsze wszystkie miejsce w autokarach są zajęte.