Lech Poznań w końcu przełamał klątwę Mielca. Piłkarze Kolejorz po 31 latach wygrywali ze Stalą na ich stadionie.
Już po wygranym meczu u siebie z Pogonią było widać, że w Kolejorzu coś się zmieniło. Piłkarze grali szybciej, więcej biegali i więcej stwarzali akcji. Kibice liczyli więc, że w Mielcu Lech rozprawi się ze słabo ostatnio grająco Stalą. I nie zawiedli się. Lech Poznań po przebojowej pierwszej i nieco spokojniejszej drugiej połowie, wygrał w piątkowym starciu ze Stalą Mielec na ich stadionie 2:0.
Najpierw do bramki mielczan w 32 minucie trafił Dino Hotić. Bramka przedniej urody po idealnym strzale z rzutu wolnego. 5 minut później piłkę do siatki mielczan wpakował Mikael Ishak. Tym razem zawinili obrońcy Stali, którzy dociśnięci przez piłkarzy Kolejorza, pogubili się pod własną bramką.
Druga połowa, to na początku ataki gospodarzy. Niestety mało udolne. Później Lech kontrolował już grę. Stal kończyła mecz w osłabieniu po czerwonej kartce dla Berta Esselinka.
Po tej wygranej Kolejorz pozostał liderem PKO BP Ekstraklasy.
– Cieszy przede wszystkim nasza dobra gra w tym meczu, zwycięstwo i czyste konto. W drugiej połowie może gra już nie wyglądała tak dobrze, ale dalej stwarzaliśmy sobie sytuacje, które były lepsze od tych okazji Stali Mielec. Dla nas to dobry wynik, bo po raz ostatni Lech wygrał tutaj w lidze, kiedy byłem dzieckiem. Mielec to trudny teren i cieszymy się z tego zwycięstwa – powiedział po meczu Niels Frederiksen, trener Lecha Poznań.