Lech zdobywa 3 punkty z Radomiakiem. Mecz nie napawa jednak optymizmem

Kolejorz zdobywa 3 punkty z Radomiakiem Radom. Piłkarze strzelili jednak tylko jedną bramkę, a zmarnowali kilka dogodnych sytuacji. Dzięki zwycięstwu Lech plasuje się na 6. miejscu w tabeli.

NIEZŁY POCZĄTEK

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem piłkarze i kibice uczcili minutą ciszy pamięć Jacka Trzeciaka, który przez wiele lat kibicował Lechowi Poznań. Część fanów odpaliła w tym czasie race. Niektórzy zrezygnowali również ze standardowych białych koszulek i ubrali się na czarno. Jednak niecałe 12 minut później, już po rozpoczęciu meczu, kibice byli w dużo lepszych nastrojach.

Gio Tsitaishvili po podaniu Afonso Sousy strzelił gola na 1:0. Uderzył piłkę nieczysto, ale strzał zaskoczył obrońcę i bramkarza Radomiaka.
Według trenera Radomiaka była to jednak sytuacja kontrowersyjna. Podczas gdy Lech atakował, na murawie z powodu urazu siedział jeden z zawodników rywali. Piłkarze Radomiaka sygnalizowali, by zawodnicy Lecha wybili piłkę na aut, ci jednak postanowili grać dalej.

O jakim fair play chcemy mówić, kiedy Lech powinien wykopać piłkę na aut i wszyscy o to wołają, a piłkarze grają dalej. Można było tutaj piłkę wykopać i grać fair play. – skomentował na pomeczowej konferencji Mariusz Lewandowski, trener Radomiaka.

Zawsze respektuję zasady fair play i mam szacunek do wszystkich, ale ta sytuacja była inna, moim zdaniem zawodnik po prostu nie był gotowy do zmiany, którą przygotowywał trener. To również zawsze jest decyzja sędziego. – odpowiedział John van den Brom.

WCIĄŻ NIESKUTECZNI

Wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy. Żadna z drużyn nie była nawet blisko zmiany rezultatu. Strzał Gio był jedynym celnym strzałem na bramkę w pierwszych 45 minutach.

W drugiej części spotkania Kolejorz wyszedł ze zdecydowanie bardziej ofensywnym nastawieniem. Dobre strzały z dystansu oddawali między innymi Gio Tsitaishvili czy Afonso Sousa. Portugalczyk był również blisko zdobycia bramki na 2:0, ale strzał głową z łatwością wybronił bramkarz. Przez pierwsze 20 minut drugiej połowy Lech oddał aż 5 celnych strzałów na bramkę Kobylaka.

Skutki wysokiego pressingu Kolejorza widać było także w 67. minucie, kiedy niebiesko-biali błyskawicznie przejęli piłkę zagraną przez golipera Radomiaka. 100-procentowej sytuacji nie wykorzystał jednak Afonso Sousa. W 81. minucie fantastyczną szansę na 2:0 zmarnował również Gio Tsitaishvili. Najpierw odebrał piłkę obrońcy, a będąc sam na sam z bramkarzem, strzelił prosto w ręce golkipera.

To nie jest wymówka, ale murawa jest tragiczna, już ją wymienimy. Potrzebujemy lepszej kontroli piłki przed strzałem. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, mieliśmy więcej strzałów, ale powinniśmy strzelić więcej bramek. – skomentował na konferencji John van den Brom.

NERWOWA KOŃCÓWKA

Nieskuteczność Kolejorza próbowali wykorzystać piłkarze Radomiaka. Atakowali na tyle skutecznie, że Lech w ostatnich 20 minutach spotkania praktycznie nie miał piłki przy nodze. Częściej za to zdobywali kartki, próbując powstrzymać rywali przed zdobyciem bramki. Kartoniki zobaczyli Tsitaishvili, którego chwilę później zmienił Ba Loua oraz Kristoffer Velde, a także Nika Kvekveskiri.

Rywalom ostatecznie nie udało się zdobyć bramki i wyrównać wyniku spotkania. Mecz zakończył się rezultatem 1:0. 3 punkty zapewniły Lechowi awans na 6. pozycję w tabeli. Kolejorz ma teraz 6 punktów straty do lidera, ale również jeden mecz rozegrany mniej.

Nie jestem zadowolony z naszej gry w pierwszej połowie. Długo czekaliśmy na bramkę, bo w poprzednich dwóch meczach nie udało się jej zdobyć. Cieszę się, że Gio strzelił. W drugiej połowie zagraliśmy dużo lepiej i byłem bardziej zadowolony. To zawsze może się zdarzyć, że piłka w końcówce trafi w nasze pole karne i stracimy bramkę, ale ponownie zachowaliśmy czyste konto. – skomentował John tam den Brom.

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl