Krzyki na klatce schodowej, metalowe pręty wkładane pod drzwi sąsiadów i lęk o to, że po raz kolejny zostaną o coś oskarżeni. Tak wygląda codzienność mieszkańców jednej z kamienic przy ulicy Jarochowskiego, którzy od lat borykają się z irracjonalnym, agresywnym zachowaniem swojej sąsiadki.
Od trzech lat mieszkańcy jednej z kamienic na Łazarzu w Poznaniu żyją w stanie ciągłego lęku. Powodem jest niepokojące i coraz bardziej agresywne zachowanie jednej z lokatorek. Mimo licznych zgłoszeń m.in. do MOPR-u, ZKZL-u, Urzędu Miasta oraz na policję nikt do tej pory nie rozwiązał ich problemu.
— Obawiamy się o swoje życie i bezpieczeństwo. Ta Pani była już wielokrotnie leczona psychiatrycznie, ale wraca i sytuacja się powtarza. Każdego dnia jesteśmy narażeni na kontakt z osobą, która staje się coraz bardziej agresywna, nieobliczalna i niebezpieczna — relacjonuje mieszkanka kamienicy.
Klatka schodowa jest pierwszym miejscem codziennych ataków. Właśnie tam mieszkańcy są zaczepiani. Kobieta mówi o trujących cząsteczkach, promieniowaniu i dziwnych zapachach. Przez to obawiają się wyjść ze swoich mieszkań nawet do pracy. Koszmar z klatki przenosi się również do ich mieszkań. Tam toczą się pełne strachu rozmowy o to, czy ktoś w końcu udzieli im pomocy. Sami próbowali z nią rozmawiać, jednak szybko zorientowali się, że jej zachowanie to trwały, niepokojący stan.
– Pojawiały się doniesienia na grupach osiedlowych. Ludzie pisali, że kobieta od lat zaczepia wybrane osoby, głównie kobiety. Opowiada o krzywdach, obserwuje dzieci na placu zabaw. Od kilku miesięcy kobieta puka do drzwi, zostawia listy z oskarżeniami, nocami biega po klatce schodowej z latarką. Mierzy jakimiś urządzeniami coś przy drzwiach, kaszle pod czyimiś drzwiami i stoi pod schodami po ciemku. Zamontowaliśmy już nawet kamery w judaszach. To jest koszmar, boimy się ją minąć na klatce. Sąsiadka wychodzi z gazem pieprzowym w kieszeni. Przed wyjściem z mieszkania sprawdzam, czy jej nie ma. To nie jest normalne życie. Ta osoba nie powinna tu mieszkać. To zagrożenie dla nas i naszych dzieci. Już nie chodzi tylko o dziwactwa, ale realny strach o zdrowie i życie – opowiada jeden z mieszkańców.
Codzienny koszmar i spadek ceny nieruchomości
To nie koniec problemów. Jedna z par zdecydowała się sprzedać swoje mieszkanie. Niestety szybko okazało się, że aktualna sytuacje wpływa na cenę nieruchomości.
– Wartość mieszkania spadła aż o połowę – dodaje mieszkanka.
W sprawie koszmaru mieszkańców kamienicy skontaktowaliśmy się z policją. Okazało się, że dzielnicowy zna tę historię. O sytuacji poinformował MOPR i ZKZL z prośbą o wgląd w sytuację życiową kobiety.
– Każdy sygnał od mieszkańców spotyka się ze zdecydowaną reakcją policjantów i nie zostanie zbagatelizowany. W 2025 roku policjanci z poznańskiego Grunwaldu odnotowali pod wskazanym adresem jedną interwencję, dotyczącą osoby, która zachowywała się irracjonalnie. Tego dnia na miejsce prócz policjantów został zadysponowany zespół ratownictwa medycznego, który podjął decyzję aby przetransportować kobietę do szpitala celem konsultacji lekarskiej – mówi mł. asp. Anna Klój.
Mimo zapewnień mieszkańcy nie otrzymują pomocy. W czerwcu kobieta nękającą sąsiadów trafiła do szpitala. Szybko jednak została wypuszczona i koszmar powrócił. Dlatego postanowiliśmy porozmawiać również z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie.
– W sytuacjach, jak ta tutaj przedstawiona, staramy się pomóc takiej osobie. Jednocześnie podejmujemy działania, których celem jest rozwiązanie problemów sygnalizowanych przez mieszkańców. Chcę jednak podkreślić, że to mieszkanka decyduje, czy skorzysta z proponowanych przez MOPR Poznań form wsparcia, ponieważ nie możemy nikogo zmusić do przyjęcia pomocy. Jeżeli taka osoba zagraża swojemu życiu lub życiu i zdrowiu innych, a także nie jest w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb, ośrodek pomocy społecznej oferuje usługi specjalistyczne lub wnioskuje do sądu na przykład o przymusowe leczenie bez jej zgody – mówi Bogna Kisiel z MOPR Poznań.
Sytuacja nadal nie ma rozwiązania. Mieszkańcy obawiają się koszmarnej codzienności, a kobieta w dalszym ciągu zaczepia ich i atakuje. Czy mają jeszcze szansę na normalne życie przy ul. Jarochowskiego? Wrócimy do sprawy, gdy tylko poznany nowe fakty.