Łukasz Garczewski, niepełnosprawny radny z Poznania, przez swoją chorobę, nie był w stanie wejść do pociągu, którym miał jechać. Konduktor opóźnionego pociągu odmówił mu pomocy, powołując się na przepis, który według radnego, nie ma sensu.
Poznański radny osiedlowy, Łukasz Garczewski od 38 lat cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Często w ramach pracy podróżuje między Poznaniem, Wrocławiem i Warszawą, a jako środek transportu najczęściej wybiera pociąg. Przy wchodzeniu do wagonu, z racji na chorobę, zawsze pomaga mu obsługa pociągu. Pan Łukasz nie jest w stanie samodzielnie wykonać takiego kroku.
“Zwykle robimy to z konduktorami w taki sposób, że jestem asekurowany przez jedną osobę, by podejść możliwie blisko do krawędzi, a druga osoba łapie mnie pod ramiona i wtedy wykonuję bezpiecznie krok. Trwa to jakieś 20 sekund.” – komentuje Łukasz Garczewski.
Dzisiaj radny miał jechać z Poznania Głównego do Wrocławia. Pociąg był jednak opóźniony i konduktor odmówił pomocy radnemu. Powołał się na przepis mówiący, że potrzebę asysty przy wchodzeniu do pociągu należy zgłosić z 48-godzinnym wyprzedzeniem. To jednak czasami jest niemożliwe i tak też okazało się tym razem. Pociąg odjechał bez radnego.
“Tutaj nie chodzi o piętnowanie konduktorów i konduktorek. To są ludzie bardzo zapracowani, czasem z niełatwymi przejściami z pasażerami. Tutaj problemem są procedury, to, że tak jest ułożony regulamin i szkolenia pracowników.” – podkreśla radny.
Łukasz Garczewski finalnie pojechał do Wrocławia. Jednak nie tym pociągiem, którym miał jechać, a kolejnym, kilka godzin później. Garczewski zapowiada, że złoży skargę do Intercity i Ministerstwa Infrastruktury. Mówi, że niestety takie rzeczy zdarzają się nagminnie i jest to problem systemowy.