„Garsonka tylko z podszewką”. Taka była Modena

Pomiędzy ulicami Kraszewskiego i Jackowskiego jest miejsce, które kiedyś kształtowało modę nie tylko w Poznaniu, ale również w całym kraju. Modena, bo o niej mowa, na zawsze wpisała się w historię polskiej mody. Oczywiście oprócz tych, którzy nosili idealnie skrojone garsonki i garnitury, byli również ci, którzy odpowiadali za ich produkcję. Nam pani Katarzyna, zdradza jak wyglądała praca w kultowej Modenie, w latach 90.

Historia Zakładów Przemysłu Odzieżowego Modena sięga początków XX wieku. W czasie II wojny światowej przy ul. Kraszewskiego powstawały mundury i odzież wojskowa, a w czasie PRL, królujące w tamtych czasach garsonki, płaszcze czy garnitury. Poznańska Modena przez lata była symbolem elegancji i stylu. Z upływem czasu, w latach 90. stopniowo zaczęła tracić na swoim znaczeniu, a kilka lat temu teren został wykupiony przez dewelopera, który planuje postawić na Jeżycach nowe osiedle. Wróćmy jednak na chwilę na Jeżyce, do lat 90.

– Byłam bardzo młoda, gdy zaczęłam pracę w Modenie. Dosłownie kończyłam technikum, gdy mnie zatrudniono. Pamiętam, że praca była podzielona na zespoły, a ja byłam w tym najmniejszym, który i tak liczył około 50 osób. Pracowałam w budynku przy ul. Kraszewskiego. Razem z moją koleżanką trafiłyśmy pod bardzo fajne skrzydła majstrowej Iwonki. Kiedyś mówiono tak na kierowniczkę. To była bardzo ambitna osoba. Nasz zespół szył głównie rzeczy, które wychodziły na rynek niemiecki- mówi pani Katarzyna Gomuła, która w latach 90. pracowała w Modenie.

W Modenie każda z pracownic miała ściśle przyporządkowane zadanie. Podczas, gdy jedna szyła część elementu spódnicy, inna zajmowała się tylko i wyłącznie wszywaniem zamków. Gdy wszyła zamek, podawała spódnicę dalej. Zespoły działały jak sprawne mechanizmy. Praca była zaplanowana, a każdy doskonale wiedział co jest jego obowiązkiem.

– Byłyśmy na stałe przydzielone do konkretnych obowiązków. Ja wszywałam rękawy do żakietów. Teraz są do tego specjalne maszyny, a kiedyś pracowało się na zwykłej maszynie do szycia. To było trudne zadanie. Przychodziła kontrola z Niemiec w trakcie szycia i dosłownie co do milimetra sprawdzano dokładność. Mimo stresu bardzo dobrze wspominam atmosferę w pracy. Niektóre kobiety pracowały tam nawet przez 20 lat. Ja pracowałam niecałe 3 lata i przez przez cały ten okres nigdy nie doświadczyłam nieprzyjemności, wyrzutów, że jestem młoda i czegoś nie umiem. Wiadomo, że gdy człowiek się uczy to popełnia błędy. Majstrowa zawsze wtedy pomagała, pocieszała i mówiła, żeby się nie denerwować – dodaje pani Katarzyna.

fot. prywatne zdjęcia pani Katarzyny

Typowy dzień pracy w Modenie rozpoczynał się bardzo wcześnie. Praca zaczynała się o 6, a kończyła o 14. Pierwsze tramwaje, które o poranku wjeżdżały a jeżyckie ulice odwoziły pracowników do poznańskiego serca mody.

– Miałyśmy dwie przerwy w ciągu pracy. Doskonale pamiętam, że w pomieszczeniu był straszny hałas, który generowały maszyny. Nie było klimatyzacji, mogłyśmy jedynie otworzyć okna. Latem, gdy był upał, dodatkowo temperaturę podnosiły żelazka do prasowania. A trzeba wspomnieć, że były też prasowania międzyoperacyjne. Prasowano konkretne elementy, jeszcze podczas powstawania ubrania. Wiadomo, tu trzeba było zaprasować, tam coś poprawić. No więc te kobiety nieraz śmiesznie wyglądały latem, one były naprawdę porozbierane w pracy przy takim upale. Siedziały w takich fartuszkach – dodaje.

Modena ubierała Polki, a pani Kasia ubierała swoją mamę, która pracowała w biurze.

W latach 90. w Modenie nadal szyto eleganckie spodnie, żakiety, kostiumy czy garnitury. Wzory zmieniały się często, co krawcowe musiały na bieżąco sprawdzać. Oprócz tego, w trendach zmieniały się również kolory. Moda żyła swoim, coraz bardziej energicznie zmieniającym się życiem.

– To była masa kolorów, faktur, tkanin. Modena szyła bardzo dużo płaszczy i żakietów. Wszystko robiliśmy na podszewkach, czyli bardzo porządnie. To właśnie wtedy nauczyłam się sprawdzać szycie i materiały. Dlatego dzisiaj sprawdzam metki w sklepach. Moja mama nawet na mój ślub szła w uszytej przeze mnie garsonce. Sama sobie również uszyłam strój na ślub cywilny. Miałam żakiecik i do tego spódniczkę z półkola. Po ciąży chciałam wrócić tam do pracy, ale poinformowano mnie, że Modena pomalutku się zamyka – wspomina pani Katarzyna.

fot. prywatne zdjęcia pani Katarzyny

Czytaj także: To pierwszy taki przypadek w Polsce. Żółw karłowaty urodził się w Poznaniu | wpoznaniu.pl

Monika Statucka
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl