Smaki Galicji w sercu Poznania. „Jesteśmy nieoficjalną ambasadą Hiszpanii”

Iago Blanco Liaño i Ewelina Sobczak w trakcie remontu ulicy Święty Marcin zaryzykowali i otworzyli tawernę z galicyjską kuchnią. – Odwiedzają nas nie tylko mieszkańcy Poznania, ale też osoby z Galicji. Nie dowierzają, że w centrum Poznania mogą poczuć się jak u siebie – przekonują. 

Jesień ubiegłego roku na Świętym Marcinie upłynęła pod znakiem remontów. Gdy jeszcze nic nie zapowiadało rychłego końca prac, Iago Blanco Liaño, Hiszpan z Galicji, wraz ze swoją narzeczoną Eweliną Sobczak postanowili zaryzykować i zrealizować swoje marzenie. Otworzyli wtedy lokal „Morriña – Taberna galega”. To właśnie tam można posmakować smaków Galicji, północno-zachodniego regionu Hiszpanii słynącego z wyśmienitej kuchni, owoców morza, wina i piwa. – Długo szukaliśmy odpowiedniego miejsca dla naszej knajpy – przekonują. – Zastanawialiśmy się, czy lokalizacja na Świętym Marcinie na pewno będzie dobra. Uznaliśmy, że jest to jednak główna ulica miasta, a remont niedługo się skończy. Mamy teraz miejsce, gdzie nasza wspólna miłość do Hiszpanii została obudowana czterema ścianami – dodają.

Zaryzykowali 

Nazwa lokalu nie jest przypadkowa. Słowo „morriña” w języku galicyjskim oznacza nostalgię i tęsknotę za krajem. – Bardziej galicyjskiej nazwy nie dało się wybrać – przekonuje Iago, który do Polski po raz pierwszy przyjechał w 2014 roku. – Studiowałem chemię na uniwersytecie w Santiago de Compostela. Do Poznania trafiłem za sprawą Erasmusa. W ofercie szukałem miejsc, które oferowały wymianę na rok. Jednym z nich był właśnie Poznań – wspomina.

Po zakończeniu wymiany Iago szybko wrócił do stolicy Wielkopolski. – Nadarzyła się okazja pracy w hiszpańskim barze. Spędziłem tam sześć lat, ale chciałem w końcu pójść na swoje – przekonuje.

Właśnie w poprzednim miejscu pracy Iago spotkał swoją przyszłą narzeczoną. – Poznaliśmy się podczas sylwestra. Jestem zakochana w Hiszpanii, mówię po hiszpańsku. Po paru miesiącach zdecydowaliśmy się otworzyć swoje własne miejsce. To było w 2022 roku – opowiada Ewelina.

Para przyznaje, że sporo czasu zajęło znalezienie odpowiedniego lokalu. – Trafiliśmy na ofertę na Świętym Marcinie, ale początkowo baliśmy się tej ulicy. Trwał tutaj remont. Wiadomo, jak to wyglądało jeszcze niedawno. Uznaliśmy jednak, że warto zaryzykować. W końcu mówimy o głównej ulicy miasta, jednej z bardziej reprezentatywnych – opowiada Ewelina. – W sierpniu podpisaliśmy umowę, a we wrześniu rozpoczęliśmy prace. Dzięki sprawnej ekipie i naszym przyjaciołom remont trwał krótko i 4 listopada mogliśmy otworzyć „Morriñę” – dodaje.

Tego dnia lokal pękał w szwach. – Przyszli do nas znajomi, ale też, co było dla nas zaskoczeniem, osoby, których nie znaliśmy – opowiada para. – W listopadzie rozpoczął się mundial w Katarze. Pokazywaliśmy mecze, więc sporo osób przychodziło. Wytworzył się klimat tego miejsca. W grudniu w lokalu mieliśmy wigilie firmowe. Od tego czasu liczba gości się zwiększa. Doceniają nie tylko to, że Iago jest gospodarzem, który z nimi rozmawia i o nich dba, ale też smaki galicyjskiej kuchni – podkreśla Ewelina.

Jedzenie i piłka nożna

Smażone hiszpańskie papryczki Padrón z solą gruboziarnistą i oliwą z oliwek, omlet ziemniaczany z płynnym środkiem w stylu „Betanzos”, patatas bravas, smażone sardele czy kalmary, krewetki i ośmiornica po galicyjsku. To tylko niektóre przysmaki, które oferują Iago i Ewelina swoim gościom.

– Mamy tapasy pochodzące typowo z Galicji, jak i te znane z innych regionów Hiszpanii. Serwowane u nas tapasy to normalne porcje, dzięki czemu można się nimi najeść. Polecamy szczególnie hiszpański styl ich jedzenia, to znaczy zamówienie tapasów i dzielenie się nimi wraz ze współtowarzyszami – przekonują.

Kuchnia galicyjska różni się od innych kuchni w Hiszpanii. – Charakterystyczne są owoce morze, ponieważ region ten graniczy z Oceanem Atlantyckim – podkreśla mężczyzna. – Oprócz tego Galicja słynie z papryczek Padrón czy mięsa wołowego. Z racji tego, że jest to dość zimne jak na Hiszpanię miejsce, znana jest zupa Caldo Gallego, którą historycznie serwowało się pielgrzymom zmierzającym do Santiago de Compostela. Do tego dochodzi jeszcze ser krowi z marmoladą z pigwy czy ciasto z mielonymi migdałami o nazwie Tarta de Santiago – wymienia.

– Zagląda do nas sporo osób z Galicji – zauważa Ewelina. – Odwiedzają nas, bo znają nasze miejsce z internetu czy wchodzą spontanicznie po zobaczeniu nazwy lokalu. Często nie dowierzają, że faktycznie są w galicyjskim lokalu. Co więcej, ku ich zaskoczeniu, mogą w nim swobodnie rozmawiać z nami po hiszpańsku czy z Iago po galicyjsku. To ciekawe, bo mają tę kuchnię na co dzień, a jednak przychodzą tutaj – dodaje.

Do knajpy przychodzą też miłośnicy Hiszpanii i dobrej piłki nożnej. – Futbol jest pasją Iago. O wspomnianym charakterze lokalu świadczą też zdobiące koszulki piłkarskie dwóch drużyn: Racing de Ferrol, drużyny z miasta rodzinnego Iago, w której sam grał i której po dziś dzień jest najwierniejszym kibicem i oczywiście Lecha Poznań – wyjaśnia kobieta.

Para przekonuje, że w stolicy Wielkopolski można spotkać wielu Hiszpanów. – Przyjeżdżają tutaj studenci. Każdego roku w ramach Erasmusa jest ich tutaj od 200 do 300. Oprócz tego sporo osób pracuje w Poznaniu lub okolicach na czas określony. Na przykład są odpowiedzialni za budowę hal magazynowych, po czym wracają do domu. Nie organizujemy żadnych spotkań dla społeczności hiszpańskiej, ale ona sama się tutaj gromadzi. Czasami się śmiejemy, że jesteśmy nieoficjalną ambasadą Hiszpanii – przyznają.

Jest inaczej

W Galicji i Hiszpanii gastronomia odgrywa szczególną rolę. – Ogródki restauracyjne są czynne przez cały rok. Ludzie rozpoczynają dzień od wizyty w barze. Wypicia tam kawy i przejrzenia gazet. Tutaj jest inaczej – przekonuje Iago.

Mimo nieco odmiennej kultury mężczyzna przyzwyczaił się do życia w Polsce. – Dobrze się tu czuję, choć czasami narzekam na pogodę. Mało jest słonecznych i ciepłych dni. Mam też problemy z załatwieniem spraw w urzędach, mimo że jestem obywatelem Unii Europejskiej. Widzę, jak Poznań się zmienił. Kiedyś spotykałem się z nieprzyjemnymi sytuacjami. Ludzie źle reagowali, gdy słyszeli, że rozmawiam w obcym języku, ale na szczęście dzisiaj nie dochodzi już do takich sytuacji. Moim zdaniem każdy w Poznaniu może się czuć dobrze i bezpiecznie – zapewnia. 

Zobacz też: Włochy na Jeżycach. Giovanni sprzedał wszystko i przyjechał do Poznania

Hubert Ossowski
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl