We wtorek w bibliotece Instytutu Kultury Europejskiej w Gnieźnie odbyło się spotkanie z hispanistą, prof. Filipem Kubiaczykiem, autorem książek „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii” i „Historia, polityka i media. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii 2”. Naukowa analiza futbolu to coś, z czym w istocie rzadko można się zetknąć. Dlatego wydarzenie wzbudziło zainteresowanie studentów i mieszkańców. Padły słowa o „religii”.
IBERYJSKA RELIGIA
Zacznijmy od tego, że z obserwacji prof. Kubiaczyka wynika, iż futbol na Półwyspie Iberyjskim jest swego rodzaju religią, która stała się częścią życia autora wspomnianych wyżej książek. Profesor opowiadał o swoich początkach fascynacji hiszpańskim futbolem. Zaczęło się od udziału w Erasmusie i oglądaniu meczów Realu Saragossa, w tym tego z Barceloną, gdy lżony na tle rasowym Samuel Eto’o chciał zejść z boiska, by zaprotestować przeciwko rasizmowi.
FENOMEN PRASY
Hispanista odnotowuje takie fakty, mówił o swoim zacięciu socjologicznym, które sprawia, że patrzy na futbol nie tylko przez pryzmat goli czy ciekawych zagrań, w swojej analizie uwzględnia całą otoczkę. Zdradził, że podczas pobytu w Hiszpanii pojawia się w pobliżu stadionu kilka godzin przed meczem, by chłonąć atmosferę, wsłuchiwać się w głosy kibiców. Zwraca uwagę na zachowania i ideologie ultrasów.
Nie wyobraża sobie wizyty w tym kraju bez lektury prasy sportowej, która jest swoistym fenomenem (to nie tylko madrycka „Marca”, ale też np. kataloński „Sport” czy „Mundo Deportivo” oraz rozbudowane działy sportowe w dziennikach jak „El Pais” czy „ABC”). Tej kultury piłkarskiej opartej na czytaniu gazet, ciągłym komentowaniu, brakuje z pewnością w Polsce.
POLSCY KIBICE CZYTAJĄ DUŻO
Hispanista zaznaczył, że o ile Hiszpanie czytają prasę sportową, to światowy rozgłos zyskują paradoksalnie dość często książki zagranicznych autorów (np. Phil Ball czy Jimmy Burns), ale docenił też poziom czytelnictwa wśród polskich kibiców, bo w naszym kraju regularnie są wydawane pogłębione książki o futbolu.
HISTORIA Z DZIELNICY
Profesor mówił o nacjonalizmach, które polaryzują piłkarską Hiszpanię, czyli niemal każdego w tym kraju, bo futbol i polityka to tematy, od których trudno się opędzić. „Heretyków” jest niewielu, niektórym tylko przeszkadza duopol Barca-Real i komercjalizacja futbolu.
Prelegent przywołał pojęcie „La Roja”, które ukuto dla reprezentacji z myślą o działaniach pojednawczych w kontekście postrzegania drużyny narodowej jako przynależnej wszystkim Hiszpanom – raczej z marnym skutkiem. Wspominał także historię z Barcelony, gdy mieszkając w jednej z barcelońskich dzielnic, doświadczył ekstazy miejscowych po golu straconym przez… Hiszpanów na mundialu w Rosji (na balkonach wisiały niepodległościowe flagi – estelady, słychać było strzał korka od szampana). To był mecz z Marokiem. Znamienne, że gdy Hiszpania wyrównania, reakcje nie były entuzjastyczne. To dowód głębokich podziałów i mnogości tożsamości często wobec siebie absurdalnie antagonistycznych.
ZNACZENIE SOCIAL MEDIÓW
Obecni w sali mogli posłuchać o sadze Leo Messiego, jego odejściu z Barcelony, niejednoznacznych działaniach prezesa Joana Laporty, który nie dotrzymał słowa ws. pozostania Messiego na Camp Nou. Profesor zaznaczył, że derby Barcelony (Barca-Espanyol) intrygują go bardziej niż El Clasico, starcia Barcelony z Realem Madryt. Katalonia jest mu szczególnie bliska, a mówiąc o Espanyolu, „wspaniałej mniejszości” w mieście, zwracał uwagę na robioną z przymrużeniem oka kampanię tego klubu w social mediach, by zyskać nowych fanów.
Zresztą hispanista zwrócił uwagę na to, że szczególnie Twitter może być przydatnym narzędziem dla badacza piłkarskich realiów. W Hiszpanii służył już do walki z cenzurą podczas transmisji meczu Hiszpanii z Kosowem w telewizji (Hiszpania nie uznaje Kosowa jako państwa).
Obecni w sali słuchali z zainteresowaniem i pytali o Gerarda Pique – byłego piłkarza Barcelony i postać kontrowersyjną, zaangażowaną w politykę, o błędne używanie pojęcia Gran Derbi (to derby Sewilli) zamiast El Clasico przy okazji meczów Barcelony z Realem czy sojusz prezesów klubu z Katalonii i Los Blancos i co za tym idzie – pragmatyczną, dość osobliwą z pozoru współpracę Joana Laporty i Florentino Pereza.