Lech przegrał ostatnie spotkanie w roku. Rywale grali szybciej i zyskali przewagę. Pomimo czerwonej kartki u rywali, Kolejorzowi nie udało się odrobić strat.
Lech Poznań do Zabrza przyjechał w komfortowej sytuacji. Kolejorz rozsiadł się na pozycji lidera Ekstraklasy z przyzwoitą przewagą nad drugim Rakowem Częstochowa. Choć Górnik był ostatnio w dobrej formie, wszyscy w Poznaniu liczyli na powiększenie przewagi w tabeli przed zakończeniem roku. Mecz rozpoczął się jednak fatalnie dla niebiesko-białych.
Fatalna dyspozycja
Już w czwartej minucie Erik Janża świetnie podał przez całą linię obrony do Luki Zahowicia. Napastnik z łatwością pokonał Bartosza Mrozka. Początkowo sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i oznajmił pozycję spaloną. Po analizie VAR Szymon Marciniak uznał jednak gola dla Górnika.
Kolejorz odpowiedział już w 13. minucie. Wojciech Mońka odebrał piłkę w połowie boiska i zagrał ją do Afosno Sousy. Portugalczyk stanął oko w oko z bramkarzem i popisał się pewnym wykończeniem. Niecałą minutę później kolejne świetne podanie posłał Lukas Podolski. Kamil Lukoszek strzelił po dłuższym słupku i błyskawicznie odbudował przewagę gospodarzy. Było już 1:2.
Górnik dużo atakował. Piłkarze strzelali nawet z połowy po błędach w ustawieniu Mrozka. Innym razem przez nieudolność defensorów, golkiper musiał popisywać się świetnymi interwencjami. Jeszcze w końcówce pierwszej połowy Lech miał doskonałą sytuację. Najpierw precyzji zabrakło Danielowi Hakansowi, a chwilę później na więcej szczęścia liczył Mikael Ishak. Strzał Szweda obrońca rywali zablokował z linii bramkowej.
Porażka
W 55. minucie Rafał Janicki obejrzał żółtą kartkę, a zaledwie cztery minuty później, po uderzeniu rywala w twarz, zszedł z boiska. Kolejorz wykorzystywał grę w przewadze i dużo atakował. Strzały były jednak albo niecelne, albo zablokowane przez rywali. W dobrej dyspozycji był również golkiper Górnika. Jeszcze w końcówce spotkania Dino Hotić miał szansę z rzutu wolnego, ale znów popisał się bramkarz. Mimo gry w przewadze wynik utrzymał się już do końca. Lech przegrał w Zabrzu 1:2.
– To był gów***ny mecz. Źle zaczęliśmy w pierwszej połowie. W pierwszej połowie przegraliśmy spotkanie. Choć druga była lepsza, to przez pół godziny z osłabionym rywalem powinniśmy zrobić więcej – skomentował po meczu trener Kolejorza Niels Frederiksen.
Zmęczenie i wakacje
Piłkarze na boisku momentami wyglądali, jakby byli zmęczeni połową sezonu. Często brakowało charakterystycznych dla Lecha skoków pressingowych, czy szybkich, zabójczych kontrataków.
– Nie sądzę, by porażka była kwestią zmęczenia. Zawodnicy są dobrze przeszkoleni do gry raz w tygodniu. Szczerze, na razie nie wiem, dlaczego graliśmy w ten sposób. Jeśli popatrzymy w statystyki, stworzyliśmy więcej niż oni, co jest pewnym paradoksem. To, co zazwyczaj było naszą dobrą stroną, czyli wysokie krycie, dzisiaj nie wyszło. Przeciwnicy mieli dużo miejsca, a że są szybcy i często szybsi od nas, było im łatwiej wychodzić z kontrami – podkreślił Duńczyk.
Teraz przed Lechem jest siedem tygodni przerwy. Swoje kolejne spotkanie Kolejorz rozegra dopiero 31 stycznia z Widzewem Łódź. niebiesko-biali będą mieli szansę na poprawienie formy przed swoją publicznością.
– Nigdy nie cieszy, kiedy masz wakacje, a zespół jest w złej formie, po przegranym meczu. Podczas wolnego będzie się myśleć o porażce. Jednak uważam, dobrze wszystkim zrobi odpoczynek. Wrócimy ze świeżą głową – podsumował Frederiksen.