“Jakby się głębiej zastanowić, jaki mamy wybór? Gdybyśmy szukali ostatecznego argumentu to taki, że po prostu nie ma wyboru.” – mówi o polskim programie jądrowym poznański klimatolog Bogdan Chojnicki. Jak podkreśla, nie należy się bać powtórki z Czarnobyla czy Fukushimy.
Jednym z postulatów wystosowanych na szczycie klimatycznym TOGETAIR jest dążenie do realizacji harmonogramu polskiego programu jądrowego. Atom traktowany ma być jako optymalne źródło zabezpieczające pewność dostaw energii, a pierwsza wielkoskalowa elektrownia jądrowa ma powstać w Polsce do 2033 roku.
Plany wskazują jednak na postawienie na kilka mniejszych elektrowni. Jedna z nich ma powstać w Koninie, gdzie obecna turbina napędzana jest na węgiel brunatny, zastąpiona ma być turbiną atomową. Istnieje już cała infrastruktura potrzebna do transportu energii na duże odległości. Poznański klimatolog, Bogdan Chojnicki uspokaja, że nie ma podstaw, żeby bać się powtórki z Czarnobyla.
Po pierwsze reaktory stosowane przez Sowietów miały wewnętrzną wadę. Druga sprawa to obsługa elektrowni, która łagodnie mówiąc, pozostawiała wiele do życzenia. Procedury, które nie były tam zachowane… to woła o pomstę do nieba. – mówi Bogdan Chojnicki.
Profesor podkreślił również, że nie należy obawiać się awarii takiej, jaka miała miejsce w Fukushimie. Doszło do niej po trzęsieniu ziemi, które nie ma prawa wydarzyć się w polskich warunkach.
Jeżeli chodzi o Fukushimę, to ostatnie poważne trzęsienie ziemi w Polsce było w 1666 roku, a nawet gdyby pojawiło się dzisiaj, to każda elektrownia by sobie z nim poradziła. Ponadto, dzisiejsze reaktory jądrowe są zupełnie inne. Często z natury się wyłączają. Przy braku kontroli nie produkują nadwyżek energii. – dodaje Chojnicki.