POSUM, czyli Poznański Ośrodek Specjalistycznych Usług Medycznych to największa przychodnia w Wielkopolsce. Jednak jeszcze kilka lat temu jej los stał pod znakiem zapytania. O tym, jak zmieniła się sytuacja placówki i jakie są plany na jej rozwój rozmawiam z jej dyrektorem Konradem Zaradnym.
Marta Maj: Jak właściwie działa POSUM? Jedni kojarzą to miejsce jako przychodnię lekarza rodzinnego, inni jako miejsce wizyt u specjalistów.
Konrad Zaradny: Jesteśmy jedną z największych publicznych przychodni w kraju. Jesteśmy nowoczesnym centrum ochrony zdrowia, które kompleksowo zajmuje się pacjentami. Mamy tu przychodnię lekarza rodzinnego, nocną i świąteczną opiekę zdrowotną, ale też cały wachlarz różnych poradni specjalistycznych. Prowadzimy fizjoterapię, rehabilitację. Mamy w ofercie również dużo programów profilaktycznych. Mocno angażujemy się w edukację zdrowotną, organizujemy szereg wydarzeń dla mieszkańców, takich jak Akademia Zdrowia Seniorki i Seniora, Białe Soboty czy warsztaty z cyklu Świadoma Mama. Uczestniczymy też w szeregu wydarzeń prozdrowotnych, wykonujemy badania i wspieramy profilaktykę – skierowaną do wszystkich grup wiekowych. Wychodzimy naprzeciw potrzebom pacjentów i tworzymy z nimi wspólnotę.
M.M.: 200 tys. pacjentów przyjętych w ubiegłym roku to dla placówki duży sukces?
K.Z.: To wielka sprawa. Można powiedzieć, że w ciągu roku przez POSUM przewinęło się pół Poznania. Może nie przeprowadzamy tutaj tak skomplikowanych i nowoczesnych operacji jak w szpitalu na ul. Szwajcarskiej czy Przybyszewskiego, ale nasi specjaliści codziennie wykonują wymagającą pracę dla pacjentów z Poznania i okolicznych gmin, która jest bardzo potrzebna.
M.M.: Od kilku lat widzimy duże zmiany w POSUM-ie. Co na nie wpłynęło?
K.Z.: Gdy obejmowałem funkcję w listopadzie 2021 r., POSUM stał na krawędzi upadłości. Instytucja zmagała się z poważnymi problemami finansowymi i organizacyjnymi, co podważało zaufanie pacjentów. Na początku nie mieliśmy środków, aby opłacić wszystkie rachunki jednocześnie – musieliśmy wybierać, co jest absolutnym priorytetem. Najpierw zabezpieczaliśmy wynagrodzenia dla pracowników oraz opłaty za prąd, wodę i leki. Wszystko inne musiało poczekać. Wiedzieliśmy, że jedyną realną szansą na ocalenie placówki jest głęboka restrukturyzacja; w przeciwnym razie groziło jej zamknięcie. Postawiliśmy na odważne zmiany. Wprowadziliśmy nowy model organizacji pracy i współpracy z lekarzami, wzmocniliśmy dyscyplinę finansową i konsekwentnie odbudowywaliśmy reputację ośrodka. To, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, dziś jest faktem – placówka wyszła z poważnych długów i odzyskała stabilność finansową. Co więcej, w tym czasie zanotowaliśmy imponujący, dwukrotny wzrost przychodów. Dla mnie to nie tylko liczby – największą satysfakcję daje świadomość, że stworzyliśmy zespół, który pracuje z poczuciem misji i odpowiedzialności, a pacjenci z Poznania i okolic mogą liczyć na nowoczesną i wiarygodną opiekę dostępną dla wszystkich pokoleń – od dzieci po seniorów.
M.M.: Ambitnie.
K.Z.: Tylko tak mogliśmy osiągnąć sukces. Postawiliśmy sobie za cel, żeby stać się nowoczesną placówką, która oferuje pacjentom usługi na NFZ, ale w naprawdę wysokim standardzie. Takim, by przypominały prywatną ochronę zdrowia. Jednak żeby to zrobić, musieliśmy zająć się też mniej spektakularnymi kwestiami, takimi jak poukładanie procesów, rozliczeń. Dzięki temu zwiększyliśmy efektywność. Jeśli porównamy statystyki z 2019 r. i z dziś, to widzimy, że obecnie przyjmujemy o 60 proc. pacjentów więcej. Nadal znajdujemy się jednak w tym samym budynku. To więc kwestia zmiany, która zaszła.
M.M.: Co zmieniło się wewnątrz? Mam na myśli system pracy i obsługę pacjentów.
K.Z.: Wykonaliśmy audyt, który wykazał, że istniały luki w procesie przyjęć pacjentów oraz rozliczeń z NFZ. Aby dostać zwrot pieniędzy z funduszu za wizytę, trzeba wprowadzić w systemie dane, zakodować procedury, zaraportować to do NFZ. Dopiero po weryfikacji następuje decyzja, czy placówka dostanie zwrot za wizytę. To wcale nie jest prosta procedura, więc musieliśmy sprawdzić, co funkcjonuje nie tak, jak powinno. Zmieniliśmy system rejestracji. Gdy przychodziłem tu do pracy, w POSUM-ie istniał tylko jeden punkt rejestracyjny, a pacjenci od rana stali przed budynkiem, by się zapisać na wizytę. Teraz punktów jest kilka, nie trzeba już stać w kolejkach po termin.
M.M.: Macie też więcej specjalistów.
K.Z.: Zdecydowanie tak. Nie mamy dziś problemu z zatrudnieniem wysokiej klasy lekarzy. Ba, oni sami się do nas zgłaszają. Jako pracodawca nie konkurujemy w tym przypadku ze szpitalami, a z prywatnymi podmiotami leczniczymi, jak Medicover czy Luxmed. Teraz mierzymy się z problemem, jaki chciałaby mieć każda placówka publiczna – jest tylu chętnych lekarzy, że zaczyna brakować miejsca. Jednak doprowadzenie do tego momentu nie było proste. Musieliśmy mocno przeprojektować nasz system działania jako pracodawca. Specjaliści potrzebują różnego czasu wizyt – wizyta u kardiologa nie musi zawsze trwać tyle, ile i ortopedy. Dostosowaliśmy to do konkretnej specjalizacji. Inny jest czas pierwszej wizyty, a inny wizyty kontrolnej. Co ważne, poprawiliśmy też kontakt z pacjentami, daliśmy im możliwość np. odwołania wizyty. Dzięki temu terminy nie przepadają, a lekarze nie siedzą w pustych gabinetach.
M.M.: Czyli jak można taką wizytę odwołać? Dodzwonienie się do tak dużej placówki zdaje się być wyzwaniem, patrząc na to, jak zwykle działają publiczne podmioty.
K.Z.: Tak, do POSUM każdego roku dzwoni kilkaset tysięcy osób. Musieliśmy więc zmienić system, samo odbieranie telefonów nie zdałoby egzaminu. Weszliśmy we współpracę z biurem Poznań Kontakt, które obsługuje miasto Poznań i uruchomiliśmy linię, która pozwala na umówienie, przełożenie czy odwołanie wizyty. Druga kwestia to możliwość odwołania wizyty poprzez krótkiego SMS’a. Niby nic finezyjnego, ale w publicznym systemie ochrony zdrowia to nie jest tak oczywiste.
M.M: Wspomniał Pan o współpracy z Miastem.
K.Z.: Tak, to Poznań jest naszym właścicielem. W pierwszym okresie, gdy trudno było nam się dźwignąć, otrzymaliśmy od Miasta jednorazową pomoc. Miasto uwierzyło w nas i zainwestowało pieniądze. Celowo mówię tu, że zainwestowało, bo dzięki temu, że uzyskaliśmy pomoc finansową, zaczęliśmy generować zyski. Przed wdrożeniem zmian łączna strata za trzy lata wynosiła 5 mln zł. Trzy lata później tyle samo wynosi skumulowany zysk. Miasto dało więc pieniądze, a my je pomnożyliśmy. Dziś Miasto wspiera nas w pozyskiwaniu specjalistycznego sprzętu, co jest dla nas bardzo istotne, bo zachęca lekarzy do pracy w POSUM. Dzięki współpracy z Miastem działa również Punkt Profilaktyki Intymnej. Obecnie trwa modernizacja budynku, a w 2026 r. mamy w planach uruchomić szpital jednego dnia. To będzie krok milowy, jeśli chodzi o modernizację POSUM. Da nam możliwość realizacji zabiegów, których do tej pory nie mogliśmy wykonywać.
M.M.: Czy w takim razie POSUM zmieni lokalizację?
K.Z.: Nie. To, że POSUM działa pod jednym adresem, to nasz atut. Szpital jednego dnia też będzie znajdował się właśnie tutaj.
M.M.: Dbacie też o małych pacjentów.
K.Z.: Otworzyliśmy nowe zakresy działalności dla dzieci i będziemy chcieli je rozwijać, bo wiemy, jak trudno jest dziś znaleźć dobrych specjalistów dziecięcych. Patrząc na statystyki, w 2024 r. przyjęliśmy o 67 procent więcej pacjentów dziecięcych niż w 2020 r. To, co odróżnia nas od niektórych podmiotów prywatnych, to to, że pacjent jest prowadzony przez swojego lekarza rodzinnego, który go zna, wie o jego wcześniejszych chorobach, kontynuuje jego leczenie. Moim zdaniem to ogromna wartość. Muszę też wspomnieć, że jesteśmy jedną z nielicznych przychodni, które wykonuje dzieciom USG płuc w ramach wizyty u lekarza rodzinnego. Dzięki temu maluszki nie muszą iść na rentgen i być naświetlane. Rozwijamy też urologię dziecięcą – dawniej rodzice musieli jeździć do specjalistów do Bydgoszczy i Warszawy, by konsultować dzieci w ramach NFZ. Teraz jest taka możliwość w POSUM-ie. Mamy też neurologów, ortopedów i chirurgów dziecięcych. Coraz więcej wąskich specjalizacji.
M.M.: A co z seniorami?
K.Z.: Mamy poradnię geriatryczną. Widzimy, że jest wiele osób starszych, które wymagają pomocy lekarskiej. A społeczeństwo się starzenie, więc te potrzeby rosną. We współpracy z Wielkopolską Okręgową Izbą Aptekarską i poznańskim Uniwersytetem Medycznym uruchomiliśmy konsultacje farmaceutyczne Nowy Lek. Osoby, które zażywają dużo leków, mogą przyjść, pokazać listę i farmaceuta ocenia wtedy, w jakiej kolejności brać leki, które się wzajemnie wykluczają. Podczas takiej półgodzinnej konsultacji często okazuje się, że senior, który przyjmuje kilkanaście leków, może ograniczyć tę listę do kilku, bo one się powielają, a specjaliści, którzy je zapisywali, nie wiedzieli, co pacjent przyjmuje. Podczas konsultacji Pacjent ma również możliwość uzyskania praktycznych wskazówek dotyczących prawidłowego korzystania z glukometru czy ciśnieniomierza, a także zadania pytań związanych z nowym, dotąd nieznanym lekiem, który został mu przepisany przez specjalistę. Czasem wątpliwości rodzą się dopiero po zakończonej wizycie lekarskiej, dlatego farmaceuta pozostaje do dyspozycji pacjenta, oferując swoje wsparcie. Współpracujemy także z poznańskim Centrum Inicjatyw Senioralnych organizując spotkania ze specjalistami w ramach Akademii Zdrowia Seniorki i Seniora.
M.M.: Oprócz wspomnianego szpitala jednego dnia, jakie są jeszcze plany na najbliższe lata?
K.Z.: Planów mamy sporo. Żebyśmy mogli się rozwijać, potrzebujemy przede wszystkim więcej przestrzeni. Zaczyna brakować nam gabinetów. Tu, między budynkiem POSUM a Castoramą, jest działka. Tę przestrzeń mamy zamiar zagospodarować w najbliższych latach. W ten sposób zwiększymy nasze możliwości jeśli chodzi o przyjęcia. W tej chwili pracujemy nad koncepcją – co przenieść z obecnego budynku, co stworzyć od zera. Obecny budynek powstawał jako centrum kultury, mamy tu szerokie korytarze, duże pomieszczenia. Są trudne do ogrzania i utrzymania, a wystarczyłyby nam mniejsze, ale dobrze zaprojektowane. Musimy więc dobrze zastanowić się, jak najlepiej wykorzystać to, co już mamy i jak zaprojektować nowy budynek, by oba maksymalnie wykorzystać. Kolejna rzecz, którą wdrażamy, to biletowany system kolejkowy. Ruszy już jesienią tego roku. To komfort i dla pacjentów i dla lekarzy. Nie będzie już dyskusji pod gabinetem o tym, kto pierwszy przyszedł i kto odebrał wcześniejszy numerek w rejestracji. Zadbamy też o bezpieczeństwo lekarzy. W gabinetach pojawią się tzw. „panic buttony”, czyli zamontowane pod blatem przyciski, które lekarz będzie mógł nacisnąć i błyskawicznie wezwać pomoc. To ważna zmiana w kontekście poczucia bezpieczeństwa lekarzy. Dużo słyszy się dookoła o niebezpiecznych sytuacjach w gabinetach, ale nic się z tym nie robi. My chcemy zapobiegać takim sytuacjom, więc wolimy dmuchać na zimne. Ostatnia zmiana zaplanowana na najbliższy czas to przebudowa holu głównego. Obecnie odstaje on wizualnie od pozostałych części budynku. Nowa aranżacja będzie przyjaźniejsza dla osób z niepełnosprawnościami, przewidzieliśmy m.in. obniżoną ladę w punkcie informacji oraz wygodne sofy i krzesła z podłokietnikami, które ułatwią korzystanie z poczekalni. Chcemy, aby ta przestrzeń stała się bardziej dostępna i funkcjonalna, a jednocześnie przytulniejsza, tak by pacjenci czuli się u nas jeszcze bardziej komfortowo. Na tym szczególnie nam dziś zależy.
M.M.: Dziękuję za rozmowę.