Właściciel restauracji „Ona i On” wspierał strażaków podczas pożaru na ulicy Kraszewskiego. Podczas tragedii serwował za darmo posiłki i napoje. Później z powodu „strefy zero” przedsiębiorca stracił sporo utargu, ponosząc jednocześnie koszty utrzymania biznesu. Teraz strażacy odwdzięczają się za pomoc.
O sprawie Marcina Turzyńskiego właściciela restauracji „Ona i On” przy ul. Kraszewskiego 9 pisaliśmy tydzień temu. W niedzielę, 25 sierpnia śniadaniownia rozdała prawie 500 kaw, jajecznic i niezliczoną liczbę kanapek. „Dziś chcieliśmy pomóc, jak tylko umieliśmy. Uśmiechy i podziękowania służb ratunkowych bezcenne. Mamy nadzieję, że z Wami widzimy się już jutro” – informowali. Przez następne dni wykorzystywali media społecznościowe, aby zwiększać zasięgi zbiórek dla ofiar katastrofy. Później jednak podzielili się swoją sytuacją. „Nie będziemy ukrywać, nie jest łatwo”.
Strażacy starali się ugasić jak najszybciej pożar kamienicy przy ul. Kraszewskiego w nocy z 24 na 25 sierpnia. Wczesnym rankiem do akcji dołączyła także Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 4. Strażacy, po długiej nocy pełnej wysiłku, nie mieli czasu na odpoczynek, a tym bardziej na posiłek. Właśnie wtedy z pomocą przyszła restauracja „Ona i On”, znajdująca się tuż obok miejsca pożaru.
Właściciel lokalu, Marcin Turzyński, wraz z zespołem serwował strażakom kawę, jajecznicę, kanapki i świeżo upieczony chleb. Dzięki ich uprzejmości strażacy mogli, choć na chwilę odpocząć i zregenerować siły przed dalszą akcją. „Dziękujemy za wsparcie!” – napisali strażacy w mediach społecznościowych. Wsparcie strażaków nie zakończyło się na jednej wizycie – właściciel restauracji przekazał im również sernik.
– Nie da się opisać słowami tego, z jaką uprzejmością i wdzięcznością zostaliśmy przyjęci, nakarmieni i napojeni. Marcin z ekipą uwijali się jak mrówki w kuchni i przy ekspresie, żebyśmy w tych trudnych dla wszystkich chwilach mogli moment odpocząć i wrzucić coś na ząb – świeżo upieczony chleb, pyszna jajecznica i aromatyczna kawa – przekazali strażacy z JRG 4 Poznań.
Restauracja w tarapatach – czas na wzajemną pomoc
Niestety, po pożarze sytuacja restauracji „Ona i On” uległa dramatycznej zmianie. Zamknięcie ulicy Kraszewskiego poprzez tzw. strefę zero uniemożliwiło prowadzenie działalności w lokalach położonych w pobliżu miejsca tragedii. Restaurację Marcina Turzyńskiego zamknięto, a codzienne koszty utrzymania rosły – czynsz, rachunki oraz wynagrodzenia dla pracowników.
– Nie możemy normalnie funkcjonować, musimy wyrzucać jedzenie, które się psuje. Najgorsze jest jednak to, że nie mamy dochodu – mówi nam Turzyński.
Widząc trudną sytuację właściciela restauracji, lokalna społeczność oraz strażacy postanowili pomóc Marcinowi Turzyńskiemu. Strażacy, których wspierał podczas pożaru, teraz sami inicjują działania na jego rzecz. Ruszyła zbiórka dla „Ona i On”. Każda wpłata, choćby symboliczna, może pomóc restauracji przetrwać trudny okres.
„Znamy Marcina od lat i wiemy, że zawsze stara się znaleźć wyjście z trudnych sytuacji. Tym razem jednak może to być ponad jego siły. Zawsze mogliśmy na niego liczyć, bo to człowiek, który jest pierwszy do pomocy. Chcemy tego uniknąć, dlatego postanowiliśmy działać! Sami również dołożymy cegiełkę, ale być może więcej osób będzie chciało pomóc. Dlatego założyliśmy zbiórkę!” – napisali przyjaciele właściciela restauracji. Link do zbiórki.
Restaurację można też wesprzeć, idąc do niej. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zmniejszył tzw. strefę zero na ul. Kraszewskiego. Dzięki temu możliwe było udostępnienie części chodników i tym samym kilkanaście lokali mogło wznowić swoją działalność. W tym restauracja „Ona i On”.
Czytaj też: Tim Robbins po raz pierwszy w Polsce. Znacie go m.in. ze „Skazanych na Shawshank” [ZDJĘCIA]