Wywiad

Dlaczego musimy od nowa uczyć się prostego języka?

Skomplikowanie nie znaczy mądrzej. Polacy niestety często zapominają o tej zasadzie, kiedy formułują oficjalne komunikaty. O tym, jak pisać i mówić zrozumiale oraz dlaczego sprawia nam to trudności, opowiada prof. UAM Jarosław Liberek.

Marta Maj: Od kilku dni w sieci krąży nagranie, na którym premier Donald Tusk prosi o powtórzenie komunikatu dotyczącego powodzi. Przyznał, że nic z niego nie zrozumiał. Takich sytuacji pewnie byłoby więcej, gdyby nie to, że niektórzy po prostu nie mówią, że czegoś nie zrozumieli, bo boją się, że to będzie o nich źle świadczyć.

Prof. UAM Jarosław Liberek: To, że poprosił o powtórzenie, wcale nie świadczy o nim źle. W Polakach istnieje przekonanie, że nie powinniśmy się przyznawać do tego, że nie rozumiemy, co się do nas mówi. Jednak w takim przypadku problemem jest język, który nie został dostosowany do odbiorcy, a nie osoba, która go nie zrozumiała.

M.M.: Chyba często zdarza się w takim razie, że my, Polacy, nie rozumiemy branżowego języka, w jakim formułowane są do nas komunikaty czy pisma?

Prof. UAM J.L.: Tak, to częste zjawisko. Warto jednak pamiętać, że to służby, organizacje i instytucje mają obowiązek informować społeczeństwo prosto, tak, żeby każdy je zrozumiał. Musimy odróżnić dwie sytuacje. Pierwsza ma miejsce, kiedy tekst jest rzetelny naukowo, a my go nie rozumiemy, bo nie mamy kompetencji. Druga jest wtedy, gdy tekst jest sztucznie skomplikowany. Skłonność do przekazywania informacji w niepotrzebnie utrudniony sposób jest – nie tylko w mojej ocenie, ale i w ocenie wielu językoznawców – najczęstszą chorobą językową współczesnych Polaków.

M.M. Dla kogo jest w takim razie prosty język, znany także jako plain language?

Prof. UAM J.L.: Prosty język jest stary jak świat. Jak można się domyślić, lata temu, gdy ludzie chodzili jeszcze odziani w skóry, nie mówili w skomplikowany sposób. Tak było przez dziesiątki tysięcy lat. Dopiero w czasach nowożytnych, wraz z rozwojem instytucji państwowych i sfery komunikacji prawnej, doszło do znacznej komplikacji języka oficjalnego. Jednak, odwołując się do genezy, prosty język jest dla wszystkich ludzi.

M.M.: W jakich dziedzinach plain language jest najbardziej potrzebny i najczęściej wykorzystywany?

Prof. UAM J.L.: Można wymieniać długo. Na pewno na początek na myśl przychodzą urzędy, ale dużą komplikację języka obserwujemy w świecie nauki, w tekstach naukowych. To jest zasadne, ale w tekstach popularno-naukowych, które mają tłumaczyć ludziom, jak jest świat zbudowany, język powinien być prosty. Kolejna dziedzina to edukacja, szkolnictwo. Przeciętny podręcznik dla polskiego ucznia jest zbyt skomplikowany pod wieloma względami. Także kuratoria i ministerstwa mówią w sposób zbyt skomplikowany na temat edukacji. Warto wspomnieć też o medycynie. Szczególnie pacjentom w podeszłym wieku trudno jest zrozumieć, co mówi lekarz lub co napisane jest na ulotce leku. Posługiwanie się prostym językiem dotyczy niemal każdej dziedziny naszego życia.

M.M.: O prostym języku coraz więcej się mówi. Czy zauważa Pan zmianę w tym zakresie?

Prof. UAM J.L.: Tak, zdecydowanie. W tej kwestii świetną robotę wykonały już urzędy centralne (niektóre ministerstwa), część urzędów miejskich, urzędów skarbowych, banków, niektórych firm ubezpieczeniowych i uniwersytetów. W ich komunikatach jest dużo komplikacji, ale mają wielu ambasadorów prostego języka, którzy pomagają go upraszczać. W dużych firmach pojawiają się osobne stanowiska – pełnomocnicy do spraw prostego języka. Zatrudnione na nich osoby przeprowadzają szkolenia, zapraszają zewnętrznych specjalistów. Dzięki temu w firmie, w której pracuje kilka tysięcy osób, może być tak, że kilkaset osób jest przeszkolonych w zakresie prostego języka – nazywa się ich żartobliwie upraszczaczami, prostownikami lub reduktorami (bo skracają, czyli redukują zbyt długie teksty). W swoim środowisku dbają o to, by tworzone przez nich pisma, które mają nieraz 20, 30 stron, były napisane zrozumiałym dla wszystkich językiem.

M.M.: Czy takie upraszczanie języka nie sprawia jednak, że tekst staje się zrozumiały, ale jednocześnie się wydłuża? Trzeba przecież wyjaśnić niektóre sformułowania.

Prof. UAM J.L.: W czerwcu na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM zakończyliśmy drugą edycję studiów podyplomowych „Prosty język w instytucjach publicznych”. Podsumowaniem była konferencja. Wystąpiła na niej pracownica banku, która znakomicie uprościła ofertę kredytową. Po  przekształceniu była ona jednak dłuższa. Dlaczego? Po pierwsze z powodu konieczności zmiany nieodpowiedniej szaty graficznej, a więc dlatego, że należało zwiększyć wielkość czcionki, wprowadzić odstępy i podział na akapity. Po drugie dlatego, że konieczne okazało się wprowadzenie wyliczeń, tabel jasno pokazujących pewne dane, określeń opisowych wyjaśniających znaczenia niezrozumiałych terminów. To automatycznie wydłużyło tekst. Jak widać, upraszczanie nie zawsze musi oznaczać skracanie.

M.M.: Wspomniał Pan o studiach podyplomowych z prostego języka. Do kogo są kierowane?

Prof. UAM J.L.: To będzie już trzecia edycja tych studiów. W pierwszej kolejności są kierowane do pracowników dużych instytucji publicznych. Przez minione dwa lata mieliśmy już pracowników urzędów miejskich, urzędów wojewódzkich, urzędów marszałkowskich, następnie banków, ZUS-u, Narodowego Funduszu Zdrowia. Zdarzały się też osoby, które chcą zająć się upraszczaniem języka w ramach własnej działalności, jako specjaliści świadczący usługi językowe.

M.M.: Czy mamy zatem do czynienia z nowym zawodem?

Prof. UAM J.L.: Niedawno dyskutowaliśmy o tym w gronie językoznawców. W Polsce mamy już parę tysięcy specjalistów, którzy oferują usługi z zakresu upraszczania. Część z nich to są absolwenci naszych studiów. Powoli wytwarza się więc nowy zawód. Nie ma jeszcze nazwy, bo zgodnie z zasadą powinna być ona prosta, a specjalista do spraw prostego języka jest zbyt długa, ale pracujemy nad nią.

M.M.: Co wyróżnia ten kierunek?

Prof. UAM J.L.: Kompleksowość i praktyczność. Studia prowadzone są dzięki współpracy w trójkącie ‒ między Uniwersytetem, Urzędem Miasta Poznania i Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym. UAM wnosi myśl filologiczną i doświadczenie wykładowców. UMP pozwala nam na dostęp do tysięcy pism, które są obiektem ćwiczeń, umożliwia korzystanie z doświadczeń wielu pracowników. W końcu to oni piszą na co dzień różne teksty i wiedzą najlepiej, jak należy redagować pisma, by petent szybko je zrozumiał i nie dzwonił wiele razy z prośbą o wyjaśnienie. Z kolei PCSS stworzył specjalną bazę i program „Proste Pismo”, który zawiera moduł sztucznej inteligencji i pomaga urzędnikom upraszczać korespondencję. Należy podkreślić, że na tych studiach najważniejsza jest składnia, a więc umiejętność łączenia wyrazów w zdania i zdań w złożone struktury tekstowe.

M.M.: Zajęcia odbywają się stacjonarnie?

Prof. UAM J.L.: Nie, są prowadzone całkowicie zdalnie. Oprócz wykładowców z UAM włączeni są także wykładowcy z UMK w Toruniu. Stacjonarnie odbywa się jedynie konferencja, która kończy rok akademicki. Na 180 godzin mamy zaledwie 6 godzin wykładów. Reszta to wyłącznie warsztaty i ćwiczenia. W naszym archiwum mamy setki pism skomplikowanych, na bazie których pracują nasi studenci. Skracają je, redagują na nowo, poprawiają. Oprócz upraszczania ważnym aspektem zajęć jest kwestia dostępności. Zwracamy uwagę, by komunikaty były zrozumiałe także dla osób, które mogą mieć pewne trudności z odbiorem i rozumieniem.

M.M.: Prezydent Jacek Jaśkowiak podpisał zarządzenie, które zobowiązuje pracowników Urzędu Miasta Poznania do korzystania z prostego języka. Co to w praktyce oznacza?

Prof. UAM J.L.: W Urzędzie Miasta Poznania dla prostego języka zrobiono już wiele. Działają w nim liderzy, którzy korzystają z programu „Proste Pismo”, pomagają innym pracownikom w przekształcaniu pism i dbają też o ich poprawność. Nie można spodziewać się, że już od jutra wszystko będzie piękne i proste. To proces trwający lata. W Polsce plain language jest traktowany jako ruch od kilkunastu lat, ale w niektórych urzędach dopiero teraz widać pewne efekty. Mam jednak nadzieję, że wszystkie te działania przyniosą jeden skutek – język będzie bardziej przystępny. Zarówno w urzędzie, jak i poza nim.

M.M.: Dziękuję za rozmowę.

Czytaj także: Poznaniak pomagał powodzianom. Sam został okradziony

Marta Maj
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl