Demolka przy Bułgarskiej. Lech z przytupem zaczął zmagania w Lidze Konferencji

Lech Poznań rozpoczął fazę ligową Ligi Konferencji Europy od efektownego zwycięstwa. Przy pełnych trybunach na stadionie przy ul. Bułgarskiej Kolejorz pokonał Rapid Wiedeń 4:1, a spotkanie od pierwszej minuty dostarczyło kibicom wielu emocji.

Mecz zaczął się od sytuacji, która mogła ustawić spotkanie w zupełnie inny sposób. Już w 1. minucie bramkarz Rapidu wybijał piłkę, Douglas nie zdołał jej przejąć i napastnik gości znalazł się sam na sam z Bartoszem Mrozkiem. Trafił do siatki, ale po chwili okazało się, że był na spalonym i wynik pozostał bez zmian.

Ta sytuacja tylko rozdrażniła gospodarzy. Lech ruszył do ataku, często korzystając ze skrzydeł i dynamicznych wejść w pole karne. W 11. minucie swoją szansę miał Mikael Ishak, ale uderzył zbyt wysoko. Kilka minut później Kolejorz dopiął jednak swego – po centrze Joela Pereiry bramkarz Rapidu odbił piłkę prosto pod nogi Luisa Palmy, a ten bez problemu wpakował ją do siatki.

Podopieczni Nielsa Frederiksena poszli za ciosem. W 21. minucie ponownie zawiódł golkiper gości – po strzale Palmy futbolówka wypadła mu z rąk, a Ishak dobił ją z bliska na 2:0. Kibice nie zdążyli jeszcze ochłonąć, gdy w 31. minucie sędzia po analizie VAR podyktował rzut karny za zagranie ręką. Do piłki podszedł Ishak, lecz tym razem bramkarz Rapidu obronił jego strzał, częściowo rehabilitując się za wcześniejsze błędy.

Kapitan Kolejorza nie zamierzał się jednak poddawać. W 35. minucie uderzył z pierwszej piłki z linii pola karnego, ale trafił w słupek. Chwilę później zmarnował kolejną okazję, źle przyjmując piłkę w polu karnym. Nieskuteczność Lecha przerwał dopiero Ismaheel, który w doliczonym czasie pierwszej połowy popisał się kapitalnym strzałem w samo okienko po zagraniu Palmy. Do przerwy poznaniacy prowadzili 3:0.

Druga połowa

Druga połowa była mniej intensywna. Lech kontrolował przebieg gry, a Rapid próbował częściej utrzymywać się przy piłce, choć bez większego zagrożenia. Jedynym sygnałem ostrzegawczym dla gospodarzy był gol Radulovicia w 64. minucie. Po błędzie Antonio Milicia napastnik gości znalazł się w dogodnej pozycji i strzałem pod poprzeczkę zdobył bramkę na 3:1.

Kolejorz nie pozwolił jednak Austriakom uwierzyć w odwrócenie losów meczu. W 77. minucie Leo Bengtsson znalazł się w polu karnym i pewnym strzałem po ziemi podwyższył prowadzenie na 4:1. Ten wynik utrzymał się już do końca spotkania, a publiczność przy Bułgarskiej mogła świętować efektowny start fazy grupowej.

Lech pokazał ofensywną jakość. Mimo kilku błędów w obronie i zmarnowanego karnego Ishaka, zwycięstwo z Rapidem Wiedeń daje nadzieję na udaną kampanię w Lidze Konferencji Europy.

Czytaj także: Kultowe zabytki na Winiarach. Będą dzwonić i przyjemnie kołysać

Erwin Nowak
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl