Bawimy się, poznajemy nowych ludzi. Niestety w wakacje sięgamy też po narkotyki. Po to, by zaimponować, by spróbować. O tym, jak niebezpieczna to gra rozmawiamy z doktorem Erykiem Matuszkiewiczem, lekarzem toksykologii, który każdego dnia pracuje z ofiarami uzależnień.
Marek Jerzak: Rozpoczęły się wakacje. To taki czas, kiedy lubimy eksperymentować z różnymi rzeczami, w tym z używkami. Czy faktycznie teraz notujecie większą liczbę pacjentów wymagających pomocy?
Eryk Matuszkiewicz: Nie jest to może wzrost skokowy. Raczej chodzi o kilka, góra kilkanaście procent. O tyle więcej mamy przyjęć do oddziału. Wiąże się to z tym, że jest więcej czasu wolnego, spędzamy czas na powietrzu. Częściej się spotykamy i spędzamy ze sobą długie wieczory. Poza tym mamy mniej obowiązków. To sprawia, że czujemy, że możemy sobie na więcej pozwolić i popróbować różnych rzeczy. Zobaczyć, jak to jest. W końcu przecież to wolny czas, rekreacja i zasłużyliśmy na to. Szczęśliwie latem nasz oddział wcale nie zaczyna pękać w szwach.
M.J.: Zadałem pytanie dosyć tendencyjnie, bo zasugerowałem, że są wakacje i że problem dotyczy młodych ludzi. Może w wakacje również i starsi zaczynają próbować, nazwijmy to, w cudzysłowie, ryzykownych przygód z tego typu środkami?
E.M.: Ci, którzy korzystają ze środków pierwszy raz, stanowią u nas zdecydowaną mniejszość. W większości trafiają do nas pacjenci uzależnieni w mniejszym lub większym stopniu. Upijanie się alkoholem dotyczy wielu osób niezależnie od wieku czy płci. Natomiast używanie narkotyków w rozumieniu substancji pobudzających czy odurzających jednak jest już typowe dla młodszych pacjentów. Mam tu na myśli 20- czy 30-latków. W grupie 40- czy 50-latków to już się raczej nie zdarza, a w każdym razie nie widuję u nas takich pacjentów. Częściej zdarzają się nawet już pacjenci, którzy nie ukończyli jeszcze 18. roku życia.
M.J.: Niekiedy słyszy się od młodych ludzi, że papierosy szkodzą, alkohol szkodzi, a dlaczego narkotyki są niby gorsze? Bo co? Dlatego, że państwo nie pozwala?
E.M.: Jeżeli chodzi o papierosy i o nikotynę, to każdy w jakimś stopniu się od nich uzależnia, co powoduje różnego rodzaju szkody w organizmie. Natomiast te szkody, które my obserwujemy, w przypadku nikotyny dotyczą zdrowia somatycznego. Są to np. nowotwory tytoniozależne. Statystyki są tutaj precyzyjne. Rocznie notujemy około 23 tysiące nowych przypadków nowotworów płuc związanych z paleniem. Do czynienia mamy także z przewlekłymi zapaleniami oskrzeli czy z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc.
Przechodząc dalej, alkohol jest takim środkiem, który powoduje, podobnie jak papierosy, zmiany somatyczne. Pacjenci pytają więc o stan wątroby, o wrzody czy też na przykład o ostre zapalenie trzustki. Muszę jednak zaznaczyć, że alkohol powoduje także szkody psychiczne. Jest to uzależnienie, sprzyja rozwojowi otępienia. Pojawiają się zaburzenia nastroju czy zespół Korsakowa, gdzie typowymi są luki pamięciowe, które wypełnia się jakimiś dziwnymi treściami, czy zespół Otella (red. polega na uporczywym podejrzewaniu partnera o niewierność).
M.J.: A jak to jest z narkotykami?
E.M.: W przypadku narkotyków szkody somatyczne są raczej mniej widoczne. Oczywiście po ich zażyciu serce może walić i wzrastać ciśnienie, ale skutki dotyczą przede wszystkim zdrowia psychicznego. Pojawiają się różnego rodzaju zaburzenia nastroju, depresja, choroba afektywna dwubiegunowa. Rozwijają się jednak z pewnym opóźnieniem, czasem bardzo znacznym. Stąd zażywający narkotyki mówią sobie: „nie dostanę nowotworu z tego powodu” lub „wątroba mi nie wysiądzie”. Niestety powinni jednak powiedzieć też sobie „niebawem zdrowie psychiczne mi się wykolei”. To nie zawsze jest tak, że już na drugi czy trzeci dzień coś się wydarzy. Ten moment jednak nastąpi.
M.J.: Jakie środki są w tej chwili szczególnie niebezpieczne? Z którymi jest obecnie największy problem?
E.M.: Największy problem jest z psychostymulantami. W tej grupie wciąż występuje amfetamina i mefedron. One są na rynku wciąż obecne i najczęściej używane. Jak mówią natomiast statystyki, najczęściej stosowana jest jednak marihuana. Najwięcej ostatnio się mówi o środkach odurzających. W Poznaniu rzadko się zdarzają. Od początku roku, opierając się, powiedzmy, na twardych danych, przyjęliśmy 17 osób. Nie wszyscy byli po fentanylu, ale zażywali leki z tej samej grupy. Na razie jest dużo mniejsze zainteresowanie tymi środkami odurzającymi, choć z perspektywy lat w tej chwili nieco większe.
M.J.: Może ludzie gdzieś zobaczyli krążące po sieci filmiki z Los Angeles, gdzie ludzie pod wpływem fentanylu sposobem poruszania się przypominają zombie? Po co jednak w ogóle ludzie zażywają narkotyki?
E.M.: Myślę, że wynika to po pierwsze z zainteresowania, z poszukiwania stymulacji, ale także chęci zapomnienia o problemach. Ludzie chcą przeżyć jakieś niezwykłe doświadczenie, poczuć przypływ siły, mocy, empatii, mieć wyczulone zmysły dotyku, słuchu czy poczuć pobudzenie seksualne. Chcą doświadczyć złudzenia bycia panem tego świata.
Inni natomiast chcą przeżyć odurzenie, być w jakimś takim półśnie, poczuć odprężenie, błogostan. Ci drudzy właśnie sięgają po opioidy. To z nimi w Stanach Zjednoczonych mają w tej chwili największy problem.
M.J.: A z czego to wynika, że akurat tam i to właśnie fentanyl?
E.M.: To pokłosie początku XXI wieku, w których Amerykanie doświadczyli agresywnego marketingu dotyczącego leków opioidowych. Chęć zysku koncernu farmaceutycznego sprawiła, że podawano nieprawdziwe informacje dotyczące tego, że nowy przeciwbólowy preparat OxyContin uzależnia jedynie 1 proc. pacjentów. Prawda była zupełnie inna i skutkiem tego jest dzisiejszy tzw. kryzys opioidowy w USA. Korzystający z opioidów, których widzimy na filmikach w sieci, nie odurzają się już po to, by poczuć efekt odurzenia. Zażywają te środki, by nie mieć nieprzyjemnych objawów abstynencji. Wtedy właśnie wyglądają trochę tak, jak te zombiaki. Mają spowolnione ruchy, zaburzenia równowagi i źle się czują. Towarzyszą temu okropne bóle całego ciała. Muszą koniecznie zażyć, żeby te dolegliwości zredukować.
M.J.: Czy można coś zrobić w momencie, gdy ktoś zaczął brać i czuje, że sytuacja zaczyna mu się wymykać spod kontroli?
E.M.: Oczywiście, że tak. Na ogół jedynie po heroinie zdarza się tak, że pierwsze użycie otwiera drogę do uzależnienia. To najsilniejsza substancja uzależniająca. Inne uzależniają nieco wolniej. Jest więc szansa na wyjście z uzależnienia nim stanie się ono bardzo niebezpieczne. Warto zwrócić się do instytucji, które niosą pomoc. W Poznaniu będzie to MONAR, Centrum Interwencji Kryzysowej. Są też poradnie odwykowe czy poradnie leczenia uzależnień. Funkcjonują też kluby anonimowych alkoholików, anonimowych narkomanów. Podstawa, to żeby żeby ten problem w porę uchwycić. Jeżeli widzę, że coraz częściej o tym myślę, biorę w sposób niekontrolowany, to jest to właśnie ten moment, kiedy należy skorzystać z pomocy.