“Chcę, by sztuka przenikała do codzienności”. Kurtki, które dostają drugie życie

Nie wszystkie ubrania muszą przegrać z czasem i zmieniającą się modą. W idealnym świecie mogłyby one dożywać swojej starości wędrując z rąk do rąk, od właściciela do właściciela. W jeszcze innym przypadku mogą one ewoluować i odzwierciedlać to wszystko, czym żyje i co przeżywa nosząca je osoba.

Właśnie na taki pomysł wpadła architektka, Alicja Janczak. Stworzyła kurtki, które są w nieustannym procesie, zmieniając się wraz z właścicielem i tym samym wygrywając walkę z czasem przydatności produktu.

Tatuażowe kurtki

Alicja Janczak jest architektką, która obecnie zajmuje się projektowaniem wnętrz. Robi to jednak na własnych zasadach. Wcześniej pracowała w korporacji. Czując potrzebę tworzenia, rozpoczęła przygodę z malowaniem kurtek. Tak powstała marka Mystic Jackets.

– Początkowo chęć tworzenia i przekazywania wartości światu popchnęła mnie w kierunku studiów architektonicznych. Poznałam tam zasady proporcji, kompozycji oraz tego jak mieszać kolory. Tę wiedzę wykorzystuję do dziś – opowiada. – W projektowaniu wnętrz przyświeca mi taka idea, że otaczanie się sztuką, pięknem i designem wewnętrznie nas wzbogaca i powoduje, że czujemy przyjemność. Moim rozwinięciem idei, by sztuka przenikała do codzienności, jest ręczne ozdabianie rzeczy, które nosimy każdego dnia – dodaje.

Kurtki, które tworzy Alicja, wpisują się w ideę zero waste. – Pamiętam moment, kiedy zmieniło się moje podejście do mody. Punktem przełomowym była ostatnia z moich przeprowadzek, podczas której zajrzałam w głąb swojej szafy i znalazłam 15 par czarnych spodni. To był moment refleksji, że chcę inaczej – przekonuje. – Zrozumiałam, że kupowanie było ucieczką od nudy, poszukiwaniem emocji i adrenaliny. Równocześnie było tworzeniem dodatkowych odpadów, z którymi dzisiaj walczymy – wyjaśnia.

Tak zaczęła się przygoda z malowaniem kurtek. Jedną z nich jest malowana i aktualizowana przez projektantkę od trzech lat. – Znajduje się ona w nieustannym procesie. Dodaję do niej moje aktualne fascynacje muzyczne czy sentencje, które mnie jakoś poruszyły. Ta kurtka zmienia się wraz ze mną. Stała się moją wizytówką i rodzajem słupa ogłoszeniowego, na którym wywieszam swoje aktualne fascynacje – opisuje. – Chciałabym w ten sposób zachęcić ludzi, żeby opowiadali własną historię. Uważam, że moda daje taką możliwość. Zamiast wrzucać kolejne zdjęcia zwierzaków w mediach społecznościowych, możemy nosić je na kurtce – przekonuje.

Alicja przyznaje, że te kurtki w jakiś sposób podobne są do tatuaży. – To taka druga skóra ze sztuką w tle. Jednak w odróżnieniu od tatuaży, dają możliwość zmian, co dla mnie: osoby nieznoszącej nudy i stagnacji jest bardzo pociągające – wyjaśnia.

Nieustanny proces

Każda kurtka różni się od siebie, ponieważ są one przygotowane na indywidualne zamówienie. Proces twórczy zaczyna się od idei, następnie jest poznanie upodobań i pasji osoby, dla której powstaje produkt końcowy. – Przygotowuję wizualizację, którą przesyłam do akceptacji. Wówczas jest możliwość ewentualnych zmian i modyfikacji – mówi Alicja. – Później przechodzę do malowania. Malunki powstają przy użyciu farb tekstylnych, które są dedykowane tkaninom. Ten etap trwa minimum 20 godzin, czasem 4-5 dni. Całość schnie do 12 godzin. Następnie przechodzę do etapu wysyłki i przygotowania kartonu, który również jest spersonalizowany. Dbam o to, aby wszystko tworzyło spójną artystyczną całość – dodaje.

Osoby, które zlecają mi wykonanie takiego malowidła zazwyczaj mają pomysł na to, co ma się znaleźć na kurtce. – Przesyłają mi zdjęcia ukochanego zwierzaka lub inspiracje z podróży. Na tej podstawie tworzę projekt – opisuje. – Kurtka, która będzie efektem końcowym, ma podkreślać indywidualność. Zauważam, że współpracuję z ludźmi, którzy mają pasje i kochają życie. Oni sami są dla mnie inspiracją. W rezultacie nie powstają dwie takie same kurtki, bo każda z tych osób jest niepowtarzalna – podkreśla.

Kurtki mogą podlegać dalszym zmianom. – Nie można sprać malunków, co moim zdaniem jest dużym atutem – mówi projektantka. – Taka kurtka to antidotum na nudę. Można ją przerabiać wiele razy, dodając nowe wzory lub zamalowywać istniejące, całkowicie zmieniając jej charakter wraz ze zmieniającymi się upodobaniami. Zdarza się, że używam własnoręcznie wyciętych szablonów czy tarki do warzyw. Czasem projekt inspiruje do użycia niestandardowych narzędzi – zdradza.

Jedno z zamówień trafiło do Wielkiej Brytanii. – Zgłosiła się do mnie Karen Spencer, czyli żona brata księżnej Diany – opowiada projektantka. – Było to nieoczekiwane, bo znalazłyśmy się w tłumie internetowym. Zamówiła ona kurtkę dla swojej najmłodszej córki Charlotte. Wykonałam dla niej portret ulubionego konia, bo wiem, że uwielbia jeździć konno. Dodałam też kilka symbolicznych piórek – wspomina.

Opowiedzenia własnej historii

Zdaniem Alicji Janczak kurtki, które tworzy, zapewniają z jednej strony trwałość, a z drugiej poczucie zmiany. – Tego typu odzież daje dużo pozytywnych emocji. Mowa też o poczuciu obcowania z czymś pięknym, ze sztuką użytkową – wymienia. – To wszystko przekłada się na to, że ubranie może nam dać poczucie pewności siebie. W dobie fast fashion, która jest synonimem naszych czasów, materiały są słabej jakości. Tutaj otrzymujemy produkt indywidualny, który wyróżni nas z tłumu – przekonuje.

Częstym motywem wykorzystywanym przez Alicję są zwierzęta. – Zgłaszają się do mnie osoby, które mają otwarte głowy i serca, więc również kochają zwierzęta. One wyzwalają mnóstwo emocji – tłumaczy. – Sama mam kurtkę z wilkiem, którego namalowałam zaraz na początku. Mam wrażenie, że te oczy wilka każdego dnia patrzą inaczej. Traktuję tę kurtkę jako kurtkę mocy. Daje mi kopa i sprawia, że czuję się atrakcyjniej i pewniejsza siebie. Tak ma być w modzie. Trzeba traktować ją jako zabawę i wybierać takie ubrania, które podkreślą naszą wyjątkowość – zapewnia.

Stworzenie własnej marki stało się dla Alicji czymś więcej, niż tylko malowaniem kurtek. – Mystic Jackets to opowieść o ludziach, ich marzeniach, pasjach i emocjach – podkreśla. – To potrzeba bycia zauważonym w szarym, jednakowym tłumie. To możliwość opowiedzenia światu własnej historii. To sztuka ulicy w ekologicznym wydaniu – dodaje.

Zobacz też: Do szewca ustawiają się kolejki. „Oddaję tym butom cząstkę siebie”

Hubert Ossowski
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl