Raków Częstochowa potknął się w Kielcach, dając Lechowi Poznań otwartą drogę do mistrzostwa. Wystarczyło wygrać w Katowicach, by w ostatniej kolejce grać już tylko o remis. Ale Kolejorz także się pomylił. Po emocjonującym meczu z GKS-em Katowice zremisował 2:2 i teraz – jeśli marzy o tytule – musi wygrać u siebie w ostatnim spotkaniu.
To miała być kolejka, która wyraźnie przybliży Lecha Poznań do upragnionego mistrzostwa Polski. Raków Częstochowa tylko zremisował z Koroną Kielce, co oznaczało, że wygrana Kolejorza w Katowicach dałaby mu komfort – w ostatnim meczu wystarczyłby remis. Ale poznaniacy nie skorzystali z prezentu.
Od pierwszego gwizdka to Lech dominował – miał więcej z gry, dłużej utrzymywał się przy piłce i częściej gościł pod bramką rywali. Problem w tym, że piłka nie chciała wpaść do siatki. A gospodarze, choć rzadziej atakowali, potrafili być groźni.
W 14. minucie po rzucie rożnym i sporym zamieszaniu w polu karnym, piłkę do siatki wślizgiem wepchnął Rzepka. Mrozek był zasłonięty i bez szans na skuteczną interwencję. Lech przegrywał 0:1 i – co gorsza – przez kolejne minuty wcale nie potrafił się podnieść.
Gospodarze mieli kolejne okazje – Mak przewrócił się w polu karnym, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Chwilę później po kolejnym ataku GKS-u znów zrobiło się gorąco pod bramką Mrozka. Lech miał spore problemy z wyjściem spod pressingu.
Dopiero w końcówce pierwszej połowy poznaniacy przycisnęli. I to przyniosło efekt – w 43. minucie Kozubal wypatrzył Walemarka, ten znalazł sobie miejsce i strzałem lewą nogą przy bliższym słupku wyrównał stan meczu. Kudła był blisko, ale piłka i tak wpadła do siatki.
Druga połowa
Druga połowa zaczęła się od dobrej gry Lecha, który przejął kontrolę nad boiskiem. Ale jeden błąd wystarczył, by GKS znów wyszedł na prowadzenie. W 59. minucie poznaniacy pogubili się przy rozegraniu od bramki. Rywale odebrali piłkę i po szybkim podaniu Bartosz Nowak pokonał Mrozka – było 2:1.
Katowiczanie mogli nawet podwyższyć wynik – w 66. minucie Mak wyszedł sam na sam z bramkarzem Lecha, ale Mrozek kapitalnie obronił i utrzymał poznaniaków w grze.
To się opłaciło – w 75. minucie po dośrodkowaniu piłkę głową zgrał Milić, a Gonazlez dopełnił formalności. Nie zabrakło szczęścia przy tej bramce. Było 2:2 i Lech ruszył po zwycięstwo. W ostatnich minutach miał jeszcze świetną okazję – po rajdzie Pereiry piłka spadła pod nogi Lismana, ale ten przegrał pojedynek z bramkarzem GKS-u.
Mistrzostwo wciąż jest możliwe, ale już nie na remis. W ostatniej kolejce Lech musi wygrać, by nie oglądać się na Raków.