Rezygnacja dyrektora festiwalu Malta i jego zabiegania o przejęciu fundacji razem z jej długami przez miasto, wywołało dyskusje o samym festiwalu. Dziś list otwarty wystosował Kuba Kapral, twórca kultury.
Koniec Malty?
Dalsze istnienie festiwalu nie jest pewne, z funkcji dyrektora zrezygnował Michał Merczyński, który lat zarządzał Maltą. Fundacja tonie też w długach, a urząd miasta odmawia przejęcia fundacji z zapłaceniem jej za prawa do nazwy. Prezydent Jacek Jaśkowiak w rozmowie z naszą redakcją stwierdził, że Maltę miasto przejąć może, ale odkupując prawa do niej od syndyka, a nie obecnej Fundacji. Dziś list otwarty w sprawie tego, jak działa Festiwal i organizujaca go fundacja wystosował Kuba Kapra, twórca kultury. List przytaczamy w całości.
List otwarty Kuby Kaprala
Zacznę od przedstawienia się i określenia pozycji, z jakiej wypowiadam/piszę poniższe słowa: od przeszło 20 lat realizuję w Poznaniu spektakle salowe, plenerowe, happeningi, piszę dramaty, robię słuchowiska. Jestem więc twórcą kultury w naszym mieście, ale też i odbiorcą, ponieważ staram się uczestniczyć w wydarzeniach artystycznych, które oferują instytucje miejskie i organizacje pozarządowe. Z takiej pozycji zajmuję stanowisko – jako twórca/odbiorca kultury.
Dlaczego zabieram głos? Odpowiem krótką historią, jak najbardziej w temacie. Kilka lat temu wziąłem udział w projekcie zagranicznej artystki, które to działanie odbyło się w ramach Festiwalu Malta. Przeszło pół roku po zakończeniu Festiwalu, owa artystka odezwała się do mnie z pytaniem, czy wiem, co się dzieje z Festiwalem Malta, gdyż od pół roku nie otrzymała wynagrodzenia. Nie wiedziałem co się dzieje z Festiwalem Malta, ale zacząłem pytać, rozmawiać. Okazało się, że jest sporo osób, które otrzymywały wynagrodzenia ze znacznym opóźnieniem, albo wynagrodzenia zmniejszone, lub, w skrajnym przypadku – wcale.
Chciałem to nagłośnić, bo było to skandaliczne, ale żadna z tych osób nie chciała ani mówić publicznie, ani pojawiać się w kontekście tematu pod swoim nazwiskiem. Osoby te obawiały się zadzierać z tak dużą i tak dobrze osadzoną w mieście organizacją jaką jest Fundacja Malta. Temat umarł, choć po jakimś czasie wrócił, w zeszłym roku miała się odbyć debata na temat traktowania artystów przez Fundację, ale do tej debaty też nie doszło.
I dlatego chcę powiedzieć to, co myślę, i co pokrywa się w dużej mierze z tym, co myśli wielu ludzi z tak zwanego środowiska twórczego w Poznaniu, ale może nie wybrzmi, jeśli nie zaczniemy mówić głośno. Zaczynam zatem.
W skrócie jest tak: Festiwal Malta tonie w długach (to określenie z artykułu w Gazecie Wyborczej), Michał Merczyński rezygnuje z dyrektorowania i twierdzi, że od dawna rozmawia z miastem Poznań o przejęciu przez miasto Festiwalu Malta, miasto zaś zaprzecza, że takie rozmowy miały miejsce i odmawia przejęcia festiwalu, a zwłaszcza jego długów. To sytuacja na dziś.
Ale z Festiwalem Malta niedobrze jest od lat.
Od lat Festiwal Malta nie jest wielkim wydarzeniem, od lat nie jest nawet znaczącym wydarzeniem ani na mapie Polski, ani Europy. Od lat mówi się, niestety, jak wspominam wyżej, w kuluarach, o złym traktowaniu pracowników i pracownic, o nieadekwatnych do wykonywanej pracy wynagrodzeniach, o wielomiesięcznych opóźnieniach w płaceniu owych wynagrodzeń. O tym, że poznańskie zespoły grają na Malcie „za bilety” i że to nie fair.
I o jeszcze jednym: o nieadekwatności środków, jakie Fundacja Malta otrzymuje od miasta Poznań, wobec programu, jaki potem oferuje, także, a może przede wszystkim w kontekście całości przeznaczanego na kulturę budżetu. Nie przeczę, pierwsze dwie dekady Malty to edycje pełne wspaniałych spektakli, koncertów, dostępnych za darmo, odznaczających się wyraźnym walorem miastotwórczym, wiem, byłem, uczestniczyłem, zarówno jako aktor, ale również jako widz, ale ostatnie 10 lat? To coraz bardziej hermetyczny program, coraz mniej dostępne spektakle, coraz uboższy program, aż do tegorocznego, który jest nad wyraz skromny. Nie mówię, że słaby, czy zły, ale bardzo skromny, a przecież z publicznych środków przeznaczono na niego milion złotych. I to w sytuacji, gdy na kulturę w Poznaniu przeznaczono w tym roku ok. 10 milionów – co oznacza, że za dziesiątą (a poprzednich latach nawet i piątą!, gdyż na przykład w zeszłym roku było to 1,9 miliona dotacji dla Malty na 11 milionów budżetu na kulturę) część pieniędzy przeznaczonych na kulturę otrzymujemy pięciodniową atrapę międzynarodowego festiwalu. To jest, w moim przekonaniu marnowanie środków publicznych i to powinno się skończyć.
Dodatkowym argumentem jest tu zadłużenie festiwalu.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miasto Poznań przejmuje długi organizacji pozarządowej, nie mówiąc już o tym, że coś w zarządzaniu tą organizacją musi być grubo nie tak, skoro dorobiła się potężnych długów. Nie wyobrażam sobie też, że miasto odkupuje od festiwalu, w który tylko na przestrzeni ostatnich 10 lat włożyło ponad 24 miliony, markę tego festiwalu. To naprawdę kiepski interes w sytuacji, gdy Festiwal Malta jest jedynie bladym cieniem siebie sprzed lat.
I nie jest tak, że Poznań bez Malty stanie się kulturalną pustynią. Wręcz przeciwnie, środki, które przepadają w kolejnych słabych edycjach Malty z pewnością dobrze zagospodarują organizacje, które od lat, często za nie do końca adekwatne środki realizują szereg interesujących i dostępnych wydarzeń. Nie wątpię też, że w twórcach i twórczyniach poznańskich tkwią ogromne potencjały i puste miejsce po Malcie zapełni jakaś interesująca formuła festiwalowa.
Żeby nie było: doceniam to, co Michał Merczyński (ale także Lech Raczak, którego wkład w budowanie Festiwalu był ogromny, a o którym jakoś się ostatnio zapomina), Fundacja Malta i rzesze pracownic i pracowników Fundacji, wolontariuszy i wolontariuszek zrobili przez te lata dla poznańskiej kultury, ale wszystko na tym świecie kiedyś umiera i tak jest z Festiwalem Malta. Od dawna jest martwy i jego reanimacja nie ma sensu. Lepiej pozwolić mu odejść i zamknąć ten rozdział poznańskiej kultury. I otwierać nowe rozdziały.
Wiem, że to mocne słowa, ale biorę za nie pełną odpowiedzialność. Wiem też, że staję naprzeciwko dużych nazwisk. Pojawił się na stronie Malty list poparcia Malty podpisany przez ludzi o głośnych nazwiskach: jest tam i Andrzej Chyra i Romeo Castellucci, jest Agnieszka Holland i Agata Buzek. Jest Orhan Pamuk i Anda Rottenberg. Piszą oni tam o ważnej roli Festiwalu Malta dla Poznania. Zgadzam się, taką rolę Festiwal miał. Wiele lat temu.
Piszą, że nikt już nie przyjedzie do Poznania, gdy nie będzie w nim Malty. Wątpię, już od dawna na wydarzeniach festiwalowych nie ma tłumów. Chcą, by miasto bezzwłocznie podjęło kroki, „które zapewnią Malcie trwałą przyszłość, Poznaniowi rozwój, a twórcom i uczestnikom przestrzeń wolności do uprawiania Prawdy, Dobra i Piękna”. Ale w naszym mieście więcej prawdy, dobra i piękna będzie bez drenującej publiczne środki Malty. Skąd to przekonanie? Bo ja tu mieszkam, pracuję, widzę, co się dzieje. A zdecydowana większość (wedle moich wyliczeń 95%) sygnatariuszy i sygnatariuszek tego listu nie mieszka w Poznaniu. Nie ma ich tu na co dzień, nie widzą wyników konkursu na wsparcie zadań w kulturze, w którym podupadający festiwal zgarnia jedną piątą budżetu, ba, śmiem twierdzić, że od bardzo dawna nie było ich na Festiwalu, by mogli naocznie przekonać się, czym teraz jest Festiwal, jak skarlał i jakim odcinaniem kuponów od chwalebnej przeszłości się stał.
I właściwie na czym mają polegać te kroki zapewniające Malcie trwałość? Na opłaceniu długów Fundacji? Powołaniu nowej instytucji kultury? W sytuacji, gdy pieniędzy w kulturze jest coraz mniej i już istniejące instytucje borykają się z dużymi problemami? Jakieś inne kroki? Nie wiem, gdyż o tym osoby podpisujące wspomniany list milczą. Tylko wzywają. Choć nie wiadomo dokładnie do czego.
Ja więc wzywam konkretnie: do zaprzestania finansowania Festiwalu Malta z budżetu miasta Poznania.
Kuba Kapral twórca/odbiorca kultury
Prezydent o Festiwalu
Jacek Jaśkowiak w rozmowie z nami (TUTAJ) mówi o potrzebie znalezienia grupy ludzi, którzy chcieliby prowadzić festiwal Malta w sposób otwarty dla dużej publiczności i mniej kosztowny niż obecnie. O propozycji, którą miastu złożyła Fundacja Malta, odkupienia praw i przejęcia wydarzenia, Jacek Jaśkowiak mówił — Oczywiście docierają do mnie głosy osób związanych z festiwalem, które chcą byśmy wyłożyli – nie wiem – trzy, pięć, sześć milionów, spłacili ich długi, kupując prawo do marki, a potem poszli siedzieć. Tak po prostu się nie da. Ja nie jestem bojaźliwy, ale zakup praw do nazwy Malta Festival od fundacji, nie jest rozwiązaniem, które biorę pod uwagę. Chyba że od syndyka – stwierdza prezydent.
Malta odpowiada
Do słów prezydenta z naszego wywiadu odnieśli się dziś organizatorzy Malty i przesłali do naszej wiadomości swoje stanowisko. Je także publikujemy w całości.
Panie Prezydencie,
Pański wywiad z 17 lipca zasługuje na podziękowania. Za szczerość. Otwarcie posłużył się pan kilkoma półprawdami, manipulacjami i czystym populizmem. Wszyscy znamy takie praktyki. Może nawet do nich przywykliśmy. Ale nie u prezydenta wielkiego miasta wybranego głosami wolnych, demokratycznie i liberalnie usposobionych obywateli, w dodatku prawnika.
Gdyby tylko Pański deklaratywny szacunek dla dorobku Malty, zespołu Fundacji, setek wolontariuszy i milionów uczestników był równie szczery, nie miałabym powodu, żeby pisać ten list. Gdyby tylko uczciwie ocenił Pan wartość Malty jako europejskiego ogniwa obiegu kultury, jako intelektualnego i biznesowego napędu dla rozwoju miasta, a także dla Festiwalu jako destynacji turystycznej, nie musiałabym przywoływać tutaj werdyktu Fundacji Teraz Polska, która nagrodziła Michała Merczyńskiego tytułem Promotor Polski 2022. W uzasadnieniu kapituła pisze: Wizerunek Polski budują nie tylko produkty, usługi, innowacje i gminy, ale przede wszystkim ludzie. Warto wyróżniać tych Polaków, którzy poprzez swoje dokonania i zaangażowanie przyczyniają się do propagowania oraz umacniania pozytywnego wizerunku naszego kraju.
Mówi Pan: „ten kto doprowadził do upadku firmy zazwyczaj nie jest w stanie podnieść jej z upadku”. Nie wiem co w tym zdaniu podziwiać bardziej – powierzchowność czy manipulację. Michał Merczyński nie doprowadził do upadku Malty. Od dziesięciu lat – od fatalnego w skutkach odwołania koncertu Atoms for Peace – Malta obsługuje powstały w ten sposób dług i czeka na sądowy zwrot poniesionych kosztów. Merczyński nie „doprowadził do upadku”, wręcz przeciwnie, ratował Maltę zastawiając prywatny majątek by ocalić publiczne przedsięwzięcie.
Mówi Pan: „szukamy ludzi, pomysłu, formuły”…. Tylko szczerze, Panie Prezydencie, bardzo proszę: kto szuka? Jako Pełnomocnik Festiwalu próbowałam podzielić się z Panem naszymi – zgodnymi z obowiązującym prawem – pomysłami na przyszłość Malty jako organizacji bardziej stabilnej o instytucjonalnym charakterze. Nie znalazł Pan czasu na spotkanie. Obawiam się, że nie znalazł Pan czasu również na zapoznanie się z dokumentami i ustaleniami ze spotkań z Pańskimi współpracownikami.
W kolejnym zdaniu mówi Pan o poszukiwaniu takiej formuły Festiwalu „który nie będzie zaprogramowany na wydarzenia wysoko budżetowe i co za tym idzie skierowane do jakiejś wąskiej elity, a na takie dostępne dla mieszkańców”. Muszę zapytać: Za kogo Pan uważa poznaniaków? Czy sądzi Pan, że ludzie, którzy Pana wybrali, nie są zdolni do obcowania z kulturą inną niż jej najbardziej popularna, komercyjna i jałowa wersja? Czy te DWA I PÓŁ MILIONA widzów to „jakaś wąska elita”? Zacytuję Panu pewnego pisarza: „Inwestuj w kulturę albo pokochaj disco polo”.
Na szczególny zachwyt zasługują słowa: „Ja nie jestem bojaźliwy, ale zakup praw do nazwy Malta Festival od fundacji, nie jest rozwiązaniem, które biorę pod uwagę. Chyba że od syndyka”. Istotnie, trzeba nie lada odwagi, żeby przyznać się do mentalności taniego geszefciarza, bo inaczej tego zdania nie da się zrozumieć. Kupić od syndyka, brawo! Cóż za błyskotliwy pomysł! Czym prawnie różni się zakup praw i majątku festiwalu Malta od syndyka od zakupu od nadzorcy układu w ramach restrukturyzacji długu który zatwierdza sąd?
Przedstawiliśmy Panu pełną ekspertyzę w oparciu o:
- ustawę z dnia 11 września 2019r. Prawo zamówień publicznych (tekst jednolity Dz.U. z 2022r. poz. 1710 ze zm.);
− dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/24/UE z dnia 26 lutego 2014 r. w sprawie zamówień publicznych, uchylająca dyrektywę 2004/18/WE;
− ustawę z dnia 4 lutego 1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity Dz.U. z 2022 r. poz. 2509);
− ustawę z dnia 30 czerwca 2000r. – Prawo własności przemysłowej (tekst jednolity Dz.U. z 2021 r. poz. 324).
Urząd Miasta potwierdził, że istnieje wystarczająca podstawa prawna żeby miasto przejęło prawa do Festiwalu. To nie żadne obiekcje natury prawnej, ale polityczne kalkulacje (obawa przed reakcją wyborców) i szczery cynizm („kupię od syndyka”) stoją na przeszkodzie, by podarować Malcie drugie życie. Ceny biletów tramwajowych to ważna sprawa, ale równie ważne jest, żeby było dokąd tym tramwajem pojechać.
Prawdopodobnie szczerze Pan wierzy, że idealiści nie mają przyszłości. Otóż cała nasz historia i cała nasza kultura przekonują nas, że jest dokładnie odwrotnie: nie ma przyszłości bez idealistów.
Organizatorzy festiwalu wysłali nam swoje stanowisko jeszcze przed publikacją listu otwartego Kuby Kaprala.