Mikael Ishak nie był ostatnio w dobrej formie, fizycznie nie daje rady, by grać pełne 90 minut, ale niektórzy dopiero teraz mogli sobie uświadomić, że Lech ma zmiennika dla Szweda, który dotąd wiódł prym na szpicy w Kolejorzu. Artur Sobiech ma swój najlepszy czas w Lechu. A przecież trzeba mieć na uwadze, że jakiś czas temu kibice „wypychali” go z klubu, grał nawet w rezerwach.
W meczu z Radomiakiem w końcówce spotkania to właśnie Sobiech doprowadził do wyrównania 1:1, co nie było oczywiste. Tak jak w meczu z Fiorentiną na wyjeździe, grał od początku, w wyjściowym składzie i odwdzięczył się za otrzymane zaufanie trenerowi, strzelając gola w drugim meczu z rzędu.
Gdy we Florencji znalazł się w podstawowym składzie Lecha, wielu przecierało oczy ze zdumienia, spodziewając się występu Ishaka. Jednak wtedy Sobiech dał radę, to właśnie on zdobył bramkę na 3:0, a ten gol dawał Lechowi dogrywkę, do której – jak wiadomo – ostatecznie nie doszło, bo drużyna z Poznania straciła dwa gole.
W każdym razie dotąd kibice Lecha narzekali na to, że Ishak, który w rundzie wiosennej notabene nie imponował instynktem snajpera i miał gorsze mecze – wypomina mu się też niewykorzystane karne, nie jest jedynym graczem z napadu, który może strzelać gole dla zespołu z ul. Bułgarskiej. Jednak istnieje alternatywa. Choć trzeba przyznać, że Sobiech, który jest w Lechu od 2021 roku, dość późno pokazuje, że może zdobywać bramki.