Prezydent Poznania ponownie atakuje pomysł rządu. Tym razem chodzi o propozycję by to samorządy zajęły się dystrybucją węgla. Jacek Jaśkowiak uważa, że takie rozwiązanie jest „irracjonalne”.
JAŚKOWIAK WYTYKA RZĄDZĄCYM BŁĘDY
W ubiegłym tygodniu Mateusz Morawiecki zaapelował do samorządowców, by to oni i lokalne urzędy zajęły się dystrybucją węgla, który Polska skupuje z różnych zakątków świata. Kolejne transporty dopływają do portu w Świnoujściu jednak zanim węgiel, który w dobie kryzysu energetycznego jest na wagę złota, trafi do pieców ktoś musi zająć się jego rozprowadzeniem, a to wielkie przedsięwzięcie.
Aby węgiel trafił do mieszkańców, musimy również skorzystać ze wsparcia tych, którzy są właśnie najbliżej mieszkańców, czyli właśnie gmin, właśnie was, samorządowców. – tłumaczył w ubiegłym tygodniu premier.
O ile część samorządów nie widzi w propozycji rządu nic nadzwyczajnego i są gotowi na współpracę, to niektórym z lokalnych polityków pomysł władz centralnych wydaje się chybiony. Jednym z nich jest prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, który odniósł się do rządowych propozycji na Twitterze.
Brakuje im elementarnej wiedzy o funkcjonowaniu samorządu. Należało przygotować się wiosną, a nie na miesiąc przed zimą forsować irracjonalne rozwiązania. – napisał Jacek Jaśkowiak.
Rząd sobie nie radzi, więc przerzuca na samorząd dystrybucję węgla. Gdy zabraknie cukru, to pewnie każe nam handlować cukrem. Brakuje im elementarnej wiedzy o funkcjonowaniu samorządu. Należało przygotować się wiosną, a nie na miesiąc przed zimą forsować irracjonalne rozwiązania.
— Jacek Jaśkowiak (@jacek_jaskowiak) October 11, 2022
Poznański polityk zapytał ironicznie, czy jeśli w Polsce zabraknie cukru, to czy rząd każe samorządom handlować również tym towarem. Część krytycznych wypowiedzi Jaśkowiaka na temat działań rządu i władz centralnych w obliczu kryzysu klimatycznego okazała się mieć poparcie w rzeczywistości, chociażby, kiedy samorządowiec zarzucał spółkom energetycznym kreowanie spekulacyjnych cen za energię. Jaśkowiak powiedział wówczas, że według jego obliczeń stawka powinna wynosić nie więcej niż 1200 zł. Informację tę niemal po miesiącu potwierdziła Jadwiga Emilewicz, posłanka z klubu parlamentarnego PIS.
