Od 1 maja Poznań może stracić połączenie lotnicze z Warszawą. Powód? Decyzja o ograniczeniu czasu pracy lotniska Chopina przez brak kontrolerów ruchu lotniczego. Może być jednak też tak, że na poznańskiej Ławicy będą lądowały samoloty z innych kierunków, które nie będą mogły wylądować w stolicy kraju.
Rozporządzenie, które dotyczy ograniczenia działalność warszawskiego lotniska wchodzi w życie 1 maja i jest ważne do końca miesiąca. Wydał je Premier RP, a ma ono związek z brakiem porozumienia z kontrolerami ruchu lotniczego, którzy domagają się od Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej zmiany warunków pracy.
Od 1 maja do 31 maja port w Warszawie pracować będzie tylko od godz. 9:30 do 17:00. Dla Poznania oznacza to, że najbardziej popularne i najbardziej dochodowe dla LOT-u połączenia (wylot do Warszawy o 5:50 i wylot z Warszawy do Poznania o 22:50) nie będą realizowane.
Pod znakiem zapytania pozostają pozostałe połączenia, które realizowane są przez LOT w ciągu dnia.
– Wszystko zależy od polskich linii lotniczych LOT. Przy tak ograniczonym czasie pracy lotniska i możliwości przyjęcie określonej liczby samolotów, zapewne przewoźnik będzie realizował tylko te dochodowe połączenia. Wydaje się, że połączenia przed południowe i popołudniowe z Poznania do Warszawy i z powrotem, raczej spadną z tablicy lotów – mówi wiceprezes Portu Lotniczego Poznań – Ławica, Grzegorz Bykowski.
Na razie nie ma jednak żadnej informacji ze strony LOT-u czy tak się stanie. Polski przewoźnik w swoich komunikatach na razie sugeruje, że ci pasażerowie, którzy posiadają bilet na lot w pierwszych dniach maja, powinni sprawdź status rejsu i rozważyć bezpłatną zmianę terminu swojej podróży przed ewentualną anulacją rejsu.
Te ograniczenia w pracy lotniska Chopina, mogą jednak też spowodować, że w Poznaniu lądować będzie większa liczba samolotów innych przewoźników z innych kierunków, tym razem europejskich. Te decyzje zależą jednak też od linii lotniczych. Jak mówi wiceprezes Bykowski, wszystko zależy od tego jak długo ta patowa sytuacja będzie trwać.
– Jeśli np. będzie tak, że sytuacja potrwa 1, 2, 3 dni to raczej rejsowi operatorzy lotniczy nie zdecyduję się no to, aby lądować w innym miejscu. Odwołają po prostu swoje loty i tyle. Jeśli jednak ten pat przejdzie w tygodnie, albo nawet miesiące, to nie wykluczone, że w Poznaniu będą lądować np. samoloty z Lizbony czy Pekinu – dodaje Bykowski.
Można się spodziewać, że najszybciej decyzje podejmą linie czarterowe, które obsługują klientów biur podróży. Zamiast więc na upragnione wakacje wylecieć z Warszawy, turysta będzie musiał pofatygować się na lotnisko w Poznaniu.