Choć punkt dla uchodźców w starym budynku dworca działa już od ponad tygodnia, to nadal nie ma w nim ogrzewania. Osoby szukające schronienia mogą liczyć tylko na dwie, małe farelki, koce i ciepłą herbatę.
Stary dworzec PKP w Poznaniu został udostępniony dla wojennych uchodźców z Ukrainy w zeszłym tygodniu. Po tygodniach przygotowań powstał punkt, który miał być miejscem „pierwszego kontaktu”. W środku ustawiono krzesła, stoły i łóżka. Wojewoda wielkopolski Michał Zieliński podkreślał, że na dworcu schronienie może znaleźć od 50 do 450 uchodźców. Miejsc może jest dużo, ale ogrzewania nadal nie ma. Nawet w ciepłe, słoneczne dni, temperatura w środku jest niższa, niż na zewnątrz.
Budynek był wyłączony z używania od 9 lat, więc instalacje wentylacyjne i elektryczne musiały zostać sprawdzone. Pozytywną decyzję musiał również wydać sanepid – mówił 6 kwietnia wojewoda.
Problemy z ogrzewaniem
Choć Sanepid wydał pozytywną decyzję na otwarcie punktu, to w środku są tylko dwie farelki. Ogrzewają miejsca noclegowe i kącik dla dzieci. Jednak sami wolontariusze muszą sobie radzić bez ogrzewania.
Mamy tutaj dwie farelki i to jest dramat. Nic się nie dzieje w tej sprawie. Jest nadal zimno, nawet jak jest ciepło na dworze – mówi koordynatorka punktu Alicja Smoleńska-Michaluk.
Jak działa punkt na dworcu?
W hali przebywają głównie osoby czekające na kolejne pociągi. W ostatnich dniach ruch jest o wiele mniejszy. Czasem pojawiają się uchodźcy z miasta, którzy na co dzień mieszkają w hostelach. Przychodzą po ciepły posiłek, bo kolejki na dworcu są mniejsze, niż w innych punktach pomocowych.
Teraz to się trochę uspokoiło, ale nasze dostawy od darczyńców nie są nieograniczone. To głównie prywatni darczyńcy, wspiera nas też World Central Kitchen. Tak naprawdę teraz mamy tyle, że nam wystarcza. Są wśród wolontariuszy osoby odpowiedzialne za zaopatrzenie, które to cały czas monitorują. Jak mamy nadmiar, to wywozimy do innych punktów pomocowych – dodaje koordynatorka.
Wolontariusze
Pani Alicja pomaga w punkcie codziennie od 8:00 do 16:00, czasem 17:00. Wolontariuszy jest na ten moment wystarczająco. Policja i straż pożarna pomagają przy niebezpiecznych sytuacjach.
Mamy dosyć dużo wolontariuszy. Mamy też osoby nowe, które się zgłaszają. Grafik. Ja jestem codziennie od 8 do 16, czasem do 17, ale dlatego, że mogę sobie na to pozwolić. Policja i strażacy są bardzo pomocni. Chwała im za to, że są tutaj z nami. Też jest tak, że czasem przychodzą „mieszkańcy dworca”, więc wspomagamy się policją – podsumowuje Alicja Smoleńska-Michaluk.