Tematem tygodnia została mina. Nie jest to temat najgorszy, biorąc pod uwagę konkurencje w tej dziedzinie: inflacja, pandemia, wojna. Ja tam już wolę minę. Nie byle jaką. Nie jest w niej wyraźna granica, na ile jest miną, a na ile orędziem. Orędziem o stanie państwa. Ważna mina ma ważnego właściciela. Jest nim sam Pan Premier Mateusz Morawiecki. Proszę zobaczyć minę z tego słynnego już nagrania.
Morawiecki vs. Macierewicz 🔥👹 pic.twitter.com/MI3p9lXy1c
— mieszankawybuchowa (@mieszankabang) February 8, 2022
Żadne słowa nie oddałyby lepiej minionych 6 lat niż ta mina.
Wielu i wiele z nas z taką miną właśnie ogląda Wiadomości TVP, obrady Sejmu, słucha ministra Czarnka, czy właśnie Antoniego Macierewicza. To mina nasza powszechna, Naczelna Mina IV RP. Kto z nas jednak mógł przypuszczać, że w naszym nieustannie od kilku lat wykrzywionym grymasem gronie jest i Pan Premier? Kto wiedział, że i w nim głęboko w Mateuszu Morawieckim siedzi ta mina? A jeśli tak, jak może na co dzień nad nią panować? Jaki to musi być trud, by w czasie posiedzenia rady ministrów powstrzymać minę, w czasie konferencji zapanować nad każdym mięśniem twarzy by nagle pozostawiony własnej woli nie naszkicował na dumnej premierowskiej twarzy tego, do czego się rwie – Miny. Może dlatego sprawy Rzeczpospolitej wyglądają w ostatnich miesiącach na pozostawione biegowi zdarzeń, bo premier całą energię poświęca na cel tylko jeden – zapanowanie nad miną.
A i tak się nie udało. Mina wygrała.
By to zrozumieć, sięgnąć należy niezwłocznie do największego polskiego znawcy min, Witolda Gombrowicza.
„Jakże rozumieć walkę z gębą, z miną, w „Ferdydurke”? Przecież nie tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski – gdy poza nią nie ma żadnej twarzy – tu tylko można żądać, aby uprzytomnił sobie swoją sztuczność i ją wyznał.”