„Najtrudniej pogodzić się z tym, jacy są ludzie”. Ciężki los porzuconych zwierząt

Poznańskie schronisko dla zwierząt było pierwszym zbudowanym od podstaw w Polsce. Droga była długa, ale po latach udało się stworzyć zwierzętom godne warunki. Miejsce, które dla nich często staje się stałym domem. 

Każdego roku trafiają tu tysiące zwierząt. Schodzą tu tony karmy. Koszty liczone są w setkach tysięcy złotych. Potrzeby stale rosną, jednak poznańskie schronisko dla zwierząt może liczyć na wsparcie poznaniaków. 

Trudny czas, ale czy na pewno?

Zima kojarzy nam się z trudnym okresem dla zwierząt. I dla tych wolno żyjących z pewnością tak jest. Ale psy i koty żyjące w schronisku mają zapewnione odpowiednie warunki, które pozwalają łagodniej przeżyć zimę.

– Naszym zwierzakom na pewno jest ciepło. My mamy w tej chwili lepsze warunki z uwagi na to, że przenieśliśmy się ze schroniska na Bukowskiej parę lat temu i teraz funkcjonujemy w lepszej rzeczywistości. – powiedziała Katarzyna Frąckowiak, zastępca kierownika Schroniska dla zwierząt w Poznaniu

Katarzyna Frąckowiak zwraca uwagę, że to wcale nie okres zimowy jest największym problemem. 

– Niestety zwierzęta trafiają do nas cały rok i cały rok są porzucane. Rzeczywiście są takie okresy w roku, które powodują, że tych zwierząt jest więcej. To na pewno okres letni. Bardzo długo trwał też okres zimowo-wiosenny. Czyli taki, gdzie zwierzęta trafiają do rodzin na prezent. I czasami z uwagi na to, że urosły, że nie są socjalizowane, że coś się wydarzyło albo po prostu mają jakiś problem, to trafiały do nas. Teraz to się troszkę uspokoiło. Wydaje mi się, że edukacja przynosi efekty. I ludzie zdają sobie sprawę, że adopcja zwierzęcia to jest odpowiedzialność na całe życie.  

Mimo edukacji w tym temacie, bezdomność zwierząt jest poważnym problemem społecznym. W Polsce żyje około 7 milionów psów i ponad 5 milionów kotów, a liczba bezdomnych zwierząt wciąż jest bardzo wysoka. Tylko w roku 2023 samorządy wydały ponad 14 milionów złotych na ich utrzymanie. Do poznańskiego schroniska średnio każdego dnia przyjmowane są zwierzęta. 

– Mamy dużo zwierząt. W tej chwili mamy ponad 150 psów, ponad 350 kotów i ponad 20 królików. Mówię ponad, gdyż na ten czas mam dokładną liczbę, ale wiadomo, że w schronisku jest tak, że niestety codziennie te zwierzaki do nas trafiają. – dodaje Frąckowiak. 

Każdy może pomóc

W poznańskich schronisku na dom czeka ponad 500 zwierzaków. Pomóc może każdy. Ale decydując się na adopcję, trzeba bardzo dokładnie przemyśleć, czy będziemy w stanie opiekować się nowym pupilem. 

– Proces adopcyjny u nas wygląda tak, że składamy ankietę przedadopcyjną. Te ankiety bardzo dużo nam mówią. Czasami się śmieję, że one mają trzy strony i jeżeli ktoś już przejdzie tę ankietę i odpowie na pytania, to myślę, że pierwszy etap tej trudności ma za sobą. Bo trzeba usiąść, przegadać sobie to z rodziną. Tam są pytania, co zrobimy z psem, z kotem, jeśli pojedziemy na wakacje. Ile jesteśmy godzinowo w domu. Wypełniając ankietę zdajemy sobie sprawę, ile my temu zwierzęciu poświęcimy czasu.

Proces adopcyjny kotów i psów nieco się różni. W przypadku pierwszych zwierząt trwa to krócej. Z psami jest inaczej ze względu na ich usposobienie.

– Czasami jeździmy do domów, odwiedzamy, patrzymy jak w danej lokalizacji to zwierzę się zachowuje. Bo czasami te psy boją się wszystkiego. Czasami nie mogą mieszkać w mieście, czasami boją się tramwajów, czasami samochodów, ludzi. A czasami niczego się nie boją i są super uśmiechniętymi psiakami. Ale na pewno każdy z nich ma jakąś swoją traumę. Dlatego tutaj są – dodaje Katarzyna Frąckowiak.

Wiele zwierząt w schronisku jest po przejściach. Mają traumy. Między innymi związane z odejściem właściciela lub interwencyjnym odebraniem. Historii wielu z nich pracownicy schroniska nie znają. 

Potrzeby nigdy się nie kończą

Schroniska to miejsca, w których potrzeby nigdy się nie kończą. Przy poznańskim schronisku znajduje się namiot, do którego mieszkańcy bardzo chętnie przywożą dary. Jednak warto wiedzieć, czego naprawdę potrzebują zwierzęta. 

-To, czego one potrzebują, to przede wszystkim koce, ręczniki, prześcieradła, poszewki do pościeli, czyli coś, do czego można się przytulić, mieć w klatce, w boksie. Nie zbieramy niczego z wypełnieniem, czyli poduszek, kołder, materacy, dywanów. Nam te rzeczy są niepotrzebne. Mamy ogrzewane boksy. Na pewno zbieramy jeszcze szarpaki, zabawki dla kotów, dobrą karmę wysokomięsną bez zbóż. – podkreśla Katarzyna Frąckowiak, zastępca kierownika Schroniska dla zwierząt w Poznaniu

Ale potrzebą jest też stałe udoskonalanie schroniska, żeby zwierzęta, które tam mieszkają, miały jak najlepsze warunki do życia. W schronisku rozpoczęły się prace związane z tworzeniem nowych powierzchni dla psów. 

– Chodzi o to, żeby one po prostu mogły eksplorować w tej powierzchni, żeby mogły skorzystać z piachu, czasami z górek. Żeby mogły pokopać, troszkę odreagować to bycie w boksie, żeby mogły wąchać, tarzać się. To jest dla nich taka zabawa, która im bardziej pomaga, dobrze na nie wpływa. Oczywiście zalecam to wszystkim zwierzętom. Natomiast te schroniskowe ewidentnie tego bardzo potrzebują.

Na nowości mogą też liczyć koty, którym przygotowano drapaki, półki, liny czy fotele, na których uwielbiają spać. Na tym jednak nie koniec zmian, bo schronisko ma w planach o wiele więcej. 

– Mamy bardzo dużo planów. W tym schronisku mnożą się nasze pomysły. Niektóre możemy zrealizować, niektóre jeszcze nie. Natomiast cały czas musimy się napędzać i dawać sobie taką przestrzeń, żeby móc tutaj pracować. I znosić różne smutki. Ładujemy się tymi radościami. Mam nadzieję, że tych zwierząt nie będzie więcej. 

W poznańskim schronisku pracuje ponad 35 osób na etatach. Wspierają ich wolontariusze. 

Obciążająca praca 

Dla każdego, kto był w schronisku dla zwierząt, był to trudny i emocjonalny moment. Setki oczu wpatrujących się i czekających na to, żeby wyjść i zamieszkać w nowym domu. Psy i koty stęsknione za bliskością, czułością i pieszczotami. Jedne odważniejsze, inne potrzebują więcej czasu, żeby się otworzyć. Każdy inny, ale z takimi samymi potrzebami. I w tym wszystkim na co dzień oni – pracownicy i wolontariusze, którzy próbują dać zwierzętom namiastkę domu. 

– Najtrudniejsze jest to, żeby w ogóle się pogodzić z tym, jacy ludzie są dla zwierząt. To jest niefajne. Ale też najtrudniejsze jest to, kiedy nie uda nam się wyadoptować żadnego zwierzęcia albo ono jest takie chore, że nie da się już pomóc. – mówi wzruszona Katarzyna Frąckowiak.

Większość tych zwierząt traktuje schronisko jak dom. Każdego dnia zdarzają się trudne momenty, ale są i takie, które budują pracowników. Każda adopcja, każde wyjście z kojca, odpowiednia diagnoza lub wyleczenie stają się motorem napędowym do dalszego działania. 

Jak to z tym schroniskiem było?

Historia poznańskiego schroniska dla zwierząt zaczęła się pod koniec lat 50. Pomysłodawcą była Elżbieta hrabina Krasińska, która słynęła z zamiłowania do zwierząt. Dokładnie w 1956 roku reaktywowała w Poznaniu oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które dwa lata później oficjalnie przejęło nad nimi opiekę. W latach 60. XX wieku zaczęto budowę placówki przy ulicy Bukowskiej. Nie obyło się bez problemów. Brakowało pieniędzy na postawienie boksów, a z placu budowy ktoś ukradł materiały potrzebne do wykonania płotu. Zwierzętom pomogli żołnierze, którzy stacjonowali niedaleko. Oficjalne otwarcie odbyło się 1 czerwca 1964 roku. 

Na Bukowską trafiały nie tylko psy i koty. Swoje miejsce znalazła też klacz uratowana w drodze na rzeź, koza, owca, lis czy osierocone pumy i tygrysy. A te ostatnie wykarmiły psie matki. 

W tamtych czasach przyjęta był zasada, że zwierzę, które trafiło do schroniska, po dwóch tygodniach mogło zostać uśpione. W Poznaniu tego nie praktykowano. Między innymi dlatego schronisko zaczęło mieć coraz większe problemy finansowe. Ta sytuacja poprawiła się dopiero w latach 70. Wtedy zrobiono gruntowny remont i wybudowano nowe skrzydło z gabinetem chirurgicznym, kuchnią i małym szpitalem dla zwierząt po wypadkach.

Mimo tych starań schronisko niszczało. Zwierzęta zaczęto usypiać, a zwłok nie utylizowano. Pojawiły się plagi szczurów i myszy, na które skarżyli się mieszkańcy okolicznych domów. Dopiero w latach 90., kiedy schronisko przejęło Miasto Poznań zaczęło się zmieniać. Rozpoczęła się deratyzacja i gruntowne remonty. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych weterynarze ze schroniska rozpoczęli sterylizowanie kotek i suk, żeby ograniczyć bezdomność zwierząt. 

Schronisko dziś

Budowę nowej placówki rozpoczęto w 2019 roku. Już dwa lata później zwierzęta zamieszkały w nowym miejscu. Nowe schronisko powstało przy ul. Kobylepole 51. Teren jest osiem razy większy. Schronisko jest wyposażone w ogrzewane wewnętrznie boksy z wybiegami, kociarnię z wydzielonymi pomieszczeniami dla poszczególnych zwierząt, szpital dla psów i kotów, zakład weterynaryjny, budynek administracyjny z salą edukacyjną. Teren wokół jest zagospodarowany na wybiegi dla psów i tory przeszkód. 

Schronisko zapewnia miejsce dla 300 psów i 300 kotów. Zdarza się, że przyjmowane są także króliki, chomiki, szczury czy węże. Często zagubione, porzucone lub odebrane interwencyjnie właścicielom. Każdego roku do schroniska trafia około półtora tysiąca zwierząt. Przez całą dobę mają tam opiekę.

wPoznaniu.pl

Czytaj także: Pijany, bez prawa jazdy i z listem gończym. Uciekł z miejsca kolizji | wpoznaniu.pl

Aleksandra Wróblewska
Zdarzyło się coś ważnego? Wyślij zdjęcie, film, pisz na kontakt@wpoznaniu.pl