Remis 1:1 na legendarnym stadionie Rajko Mitića w Belgradzie nie wystarczył Lechowi Poznań do awansu. W dwumeczu mistrz Polski przegrał z Crveną Zvezdą 2:4. Serbskie media podsumowały rywalizację bez cienia wątpliwości: kluczowe było pierwsze spotkanie w Poznaniu. Jak piszą, rewanż na „Marakanie” był już tylko formalnością.
Portal Sportal.rs pisze wprost, że Zvezda „złamała” Kolejorza w Polsce, a w Belgradzie „dociągnęła plan bez nerwów”, kontrolując mecz od pierwszych minut. Gospodarze zamknęli dostęp do własnej bramki i czekali na błąd Lecha. Ten przyszedł pod koniec pierwszej połowy – rzut karny wykorzystał Cherif Ndiaye. Nawet czerwona kartka dla Rodrigo nie wywołała paniki wśród piłkarzy Vladimira Milojevicia. Stracony w doliczonym czasie gol Mikaela Ishaka – jak zauważają dziennikarze – zepsuł jedynie „estetykę” wyniku.
Drugim powracającym motywem jest atmosfera. Serbowie docenili oprawę poznańskiej publiczności z pierwszego meczu. Podkreślają jednak, że w rewanżu to Lech „poczuł na własnej skórze, co znaczy piekło”. Stadion był wypełniony po brzegi, trybuny płonęły czerwono-białą choreografią, a do tego doszły trudne warunki. W dzień w Belgradzie panował upał sięgający 35°C.
Serwis Sportske.net podsumował: „Zvezda odniosła podwójne zwycięstwo, ale do Ligi Mistrzów jeszcze jeden krok”. Portal zwraca uwagę na problem kadrowy – pauza Radeta Krunicia za żółte kartki w pierwszym meczu z Pafosem. „Szkoda tylko współczynnika” – dodają dziennikarze, żałując straty punktów w rankingu UEFA.