Wielu kibiców oburzyło się po nieuznaniu przez Szymona Marciniaka bramki wyrównującej dla Lecha Poznań w meczu z Widzewem. Członek PZPN komentuje natomiast, że była to decyzja jak najbardziej prawidłowa.
Pomimo dwóch szybko straconych bramek występu Lecha Poznań z Widzewem Łódź nie należy zaliczać do najgorszych. Niebiesko-biali stworzyli sobie mnóstwo okazji oraz zdołali zdobyć bramkę na 1:2. Dobre okazały się również zmiany przeprowadzone przez Nielsa Frederiksena. Duńczyk wprowadził na boisko między innymi Dino Hoticia, któremu udało się strzelić wyrównującego gola. Ten jednak nie został uznany, przez pozycję Mikaela Ishaka, który we wcześniejszej fazie akcji był na pozycji spalonej.
Kontrowersje
Początkowo arbiter główny zaliczył trafienie Bośniaka. Chwilę później sytuację przeanalizował jednak VAR, który doszukał się przewinienia szwedzkiego napastnika. Wywołało to ogromne kontrowersje w obozie Lecha. Emocje podjudziła tylko powtórka, którą zaoferował realizator transmisji. Wytyczone na klatce linie sugerowały, że linię spalonego przekroczyła jedynie ręka Ishaka.
Wina powtórki?
W takiej sytuacji gol powinien zostać prawidłowo uznany. Całą sytuację na antenie Kanału Sportowego skomentował Paweł Gil – emerytowany arbiter, a obecnie koordynator do spraw szkolenia sędziów VAR w Polskim Związku Piłki Nożnej. Jak powiedział, niepotrzebne kontrowersje wywołała telewizyjna powtórka. VAR dysponował natomiast lepszymi ujęciami, które pozwoliły podjąć prawidłową decyzję.
– Po zakończonych zawodach dokonaliśmy sprawdzenia sposobu analizy VAR oraz jeszcze raz narysowaliśmy te linie. Jednoznacznie stwierdzam, że VAR postąpił zgodnie z wytycznymi, a wykonane przez nas linie dały taki sam rezultat, jak analiza podczas meczu. Dlatego podkreślam, że ostateczna decyzja odnośnie do anulowania bramki była prawidłowa i nie ma tutaj żadnych wątpliwości – powiedział Paweł Gil.
Relacja z meczu: Mecz pełen emocji. Lech przegrywa w Łodzi
