Miejski monitoring w Poznaniu to sieć ponad 1000 kamer. Obrazy, które rejestrują, przesyłane są do centrum operacyjnego, które informuje odpowiednie służby o zagrożeniu. W listopadzie operatorzy monitoringu zgłosili 417 spraw. Większość z nich trafiła do strażników miejskich.
Przedstawiciele miejskich służb mundurowych reagowali w listopadzie 388 razy. Najczęściej zajmowali się zakłócaniem porządku oraz zagrożeniami w ruchu drogowym. W okresie jesiennym oraz zimowym strażnicy pomagają również osobom narażonym na wychłodzenie organizmu. W zeszłym miesiącu podjęli 61 akcji mających na celu przeciwdziałanie zagrożeniu życia lub zdrowia poznaniaków. Reagują również w sprawach związanych z ochroną środowiska czy gospodarką odpadami. To właśnie strażnicy miejscy zapukają do drzwi osób, które opalają kominki śmieciami.
W Poznaniu działa system około 1000 kamer. To jedna z największych sieci w kraju. Zdaniem prezydenta miasta Jacka Jaśkowiaka to wciąż za mało, biorąc pod uwagę zagrożenia, z jakimi boryka się obecnie Europa. Po wizycie w Izraelu, gdzie samorządowiec zapoznał się między innymi z systemem monitoringu w Jerozolimie, zapowiedział, że chciałby, żeby poznański system rozwijał się w podobnym kierunku.
– By w naszym mieście mogło to działać równie sprawnie, nie wystarczy rozbudowa i wyposażenie w AI sieci kamer monitoringu. Równie ważne dla skuteczności całego systemu jest sprawne i szybkie docieranie z informacją o zagrożeniu do służb i zwiększenie liczebności obecnych w przestrzeni miasta funkcjonariuszy uprawnionych do reagowania na takie sytuacje. Obecnie Poznań monitorowany jest przez około 1000 kamer. W Jerozolimie, która obszarowo jest dwukrotnie mniejsza od naszego miasta, takich kamer jest 5000 – wyjaśnia rzeczniczka urzędu miasta Joanna Żabierek.
Jerozolimski system bezpieczeństwa sprawia, że średni czas reakcji na zagrożenie to około 22 sekundy.






fot. Straż Miejska Poznań / Facebook
Czytaj także: Poważna akcja policji. 500 policjantów na drogach





